Niedziela 10 maja

 

„Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie”.

 

Czy myślimy o przyszłości? Bywa że marzymy, snujemy ambitne plany. Zamykamy oczy i… wszystko może być piękne. Ale za chwilę otwieramy oczy: stare problemy, nierozwiązane sprawy, dobrze znane słabości, a ponad tym wszystkim jakiś niepokój, co dalej. I oto przychodzi dziś Pan i mówi: „Niech się nie trwoży serce wasze”. Zaprasza, by postawić krok dalej – uwierzyć Ojcu, uwierzyć Synowi, który jest naszym Zbawicielem. To znaczy tym, który ratuje. Ten krok wiary zawsze wymaga odwagi, ale też jest jedynym skutecznym krokiem, by pójść dalej. Jezus jest prawdą, objawia prawdę o Bogu kochającym i miłosiernym, a jednocześnie sprawiedliwym. Prawda zawsze prowadzi do miłości. Człowiek żyjący prawdą żyje w miłości. Tę miłość człowiek rozpoznaje w Jego Synu, który mówi o sobie: „Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie”. Poznanie Jezusa, oznaczające w tym przypadku przyjęcie Go z wiarą, prowadzi zatem do prawdy, którą jest On sam. Wielu ludzi – niestety, także chrześcijan – próbuje zagłuszyć w sobie prawdę. Inni udają, że jej nie ma, powtarzając Piłatowe: „Cóż to jest prawda?”. Wielu ludzi władzy chce brutalnie zamknąć usta prawdzie, żeby tylko siebie wybielić. Wielu zagłusza prawdę muzyką czy telewizją. Chrześcijanin, który nie otworzy się w pełni na Boga, będzie w sobie zagłuszać prawdę. Jesteśmy przez chrzest zjednoczeni z Chrystusem. Uczymy się od Niego przenikliwości spojrzenia na nas samych, na innych i na świat. Im bardziej wpatrujemy się w Boga, tym lepiej widzimy nie tylko Jego miłość, lecz też braki naszej miłości. Bóg nie wycofał miłości do nas, mimo że dostrzega w nas nędzę, bałwochwalstwo, żądzę, kłamstwo, obłudę, chciwość, pazerność, mściwość. Bóg kocha nas mimo wszystko!