Piątek 15 października
„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic już więcej uczynić nie mogą…”
Coś w tym jest, prawda? W dzisiejszej Ewangelii Jezus aż trzy razy mówi nam: „nie bójcie się”. Pomyśl, czego najbardziej się boisz i czy nie pielęgnujesz w sobie swoich lęków, czy ich ciągle nie podsycasz? O co można się bać? Lista jest bardzo długa: o zdrowie, pieniądze, powodzenie, wygląd, karierę, zaspokojenie pokładanych w Tobie oczekiwań, akceptację w grupie, o to jak ludzie Cię oceniają, znalezienie chłopaka/dziewczyny, wychowanie dzieci? Tę listę można by ciągnąć jeszcze bardzo długo, ale jedno jest pewne ‒ lękamy się o wiele rzeczy. Ale czy strach powinien gościć w życiu chrześcijanina? Czy chrześcijanin ma prawo powiedzieć: boję się? Oczywiście, że tak. Sam Jezus odczuwał trwogę, modląc się w Ogrójcu. Nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować strachu z naszego życia, ale z pewnością możemy go zredukować. Jak to zrobić? Spojrzeć na nasze lęki we właściwej perspektywie. Te sprawy, które wymieniłam wyżej, często spędzają nam sen z powiek i na pewno są dla nas ważne, ale dla człowieka wierzącego nie mogą być najistotniejsze i nie powinien ciągle żyć strachem, że się nie spełnią. Najważniejsze przesłanie z tego fragmentu? Nie bać się…Jezus wiele razy zachęca nas do odwagi…Bardziej niż prześladowania ze strony otoczenia, jakichś braków związanych z „tu i teraz” należy bać się potępienia…należy bać się grzechu….Ludzie tak naprawdę nie mogą nam nic zrobić… Chrześcijanin to człowiek, który boi się, że nie zamieszka w niebie. Pomyśl, analizując swoje czyny, a nie teorie, które świetnie znasz, czy życie wieczne jest dla Ciebie wartością, o którą walczysz?