Sobota 29 stycznia
„Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary…”
Pomyśl, czego najbardziej się boisz i czy nie pielęgnujesz w sobie swoich lęków, czy ich ciągle nie podsycasz? O co można się bać? Lista jest bardzo długa: o zdrowie, pieniądze, powodzenie, wygląd, karierę, zaspokojenie pokładanych w Tobie oczekiwań, akceptację w grupie, o to jak ludzie Cię oceniają, znalezienie chłopaka/dziewczyny, wychowanie dzieci? Tę listę można by ciągnąć jeszcze bardzo długo, ale jedno jest pewne ‒ lękamy się o wiele rzeczy. Ale czy strach powinien gościć w życiu chrześcijanina? Czy chrześcijanin ma prawo powiedzieć: boję się? Nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować strachu z naszego życia, ale z pewnością możemy go zredukować. Jak to zrobić? Spojrzeć na nasze lęki we właściwej perspektywie. Te sprawy, które wymieniłem wyżej, często spędzają nam sen z powiek i na pewno są dla nas ważne, ale dla człowieka wierzącego nie mogą być najistotniejsze. Chrześcijanin to człowiek, który powinien bać się, że nie zamieszka w niebie, a przyziemne troski zawierzać Jezusowi. Modlić się słowami: ”Jezu, Ty się tym zajmij.” Pomyśl, analizując swoje czyny, a nie teorie, które świetnie znasz, czy życie wieczne jest dla Ciebie wartością, o którą walczysz?