Czwartek 10 listopada
„Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie.”
Trudno jest ufać i się nie poddawać, kiedy doznajemy bólu, odrzucenia, zwłaszcza od bliskich nam osób. Ale trzeba zajrzeć głębiej. Trwanie w cierpieniu to nie lada wyczyn, ale niekiedy zawiera ono w sobie prawdy, których nie zauważamy, kiedy wszystko układa się po naszej myśli. Często jest ono drogą do odkrycia samego siebie i… Boga. Drogą do dostrzeżenia Boga w swoim życiu, w którym On pragnie być, każdego dnia. Czasem potrzebna jest nam bezradność i zagubienie, żebyśmy w końcu zwrócili się do Wszechmogącego. To w bólach rodzi się nowy człowiek, to w ogniu doświadcza się żelazo, to w najtrudniejszych rozmowach i decyzjach formuje się przyjaźń, a z potłuczonych talerzy układa się miłość. Najczarniejsza noc potrafi pokazać więcej, niż światło dnia, a najgłębiej tłumiony płacz może być najgłośniejszy. Takie przeżycia mają ogromny wpływ na kształtowanie nas. Są bardzo potrzebne i dobre dla nas, ale wtedy, kiedy oddajemy je Bogu, by On nimi kierował i wierzymy, że Bóg cały czas ma nad nimi kontrolę, że niczego w naszym życiu nie dopuszcza „przez przypadek”, że wszystko, co nam daje, jest potrzebne. Jezus właśnie drogą cierpienia szedł po nowe życie dla nas. Patrząc po ludzku, było to irracjonalne, może naiwne. I taka może nam się czasem wydawać nasza sytuacja, kiedy już brakuje sił. Ale nie możemy zapominać, że Bóg oferuje najlepszy ‘happy end’, niezależnie od tego, jak wyboista jest nasza droga, jeśli dążymy do Jezusa, warto iść dalej.
Panie Jezu, umacniaj, wspieraj w cierpieniu i prowadź nas do Ojca. Amen.