Czwartek 11 października
„Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane;”
W tym słowie wybrzmiewa postawa natręctwa w modlitwie. Wydaje się, że nie lubimy być natrętni, bo żyjemy w czasie dobrobytu, że sami sobie potrafimy poradzić. Nie lubimy też, gdy ktoś czegoś od nas wciąż chce, jak chociażby dziecko prosi wciąż o tę samą rzecz, bez której nie wyobraża sobie funkcjonowania, albo gdy koleżanka natrętnie domaga się od ciebie jakiejś rzeczy czy wyjazdu. To pokazuje, że natręctwo jest cechą ludzi, którzy nie tyle chcą jakieś rzeczy od przyjaciół, ale że to sprzyja budowaniu relacji w sytuacjach, w których jesteśmy potrzebni dla siebie nawzajem. Tak nas Bóg wyposażył, że mamy różne uzdolnienia, dary, którymi możemy obracać, żeby dawać komuś, kto nie ma tego. Ale żeby dawać, najpierw trzeba umieć przyjąć dar od kogoś. To stawia nas w pozycji ubogiego, który zdaje się pokornie na pomoc bliźniego. Mając taką postawę można być dobrze natrętnym również na modlitwie, a tym, czego najbardziej potrzebujemy jest Duch Święty. Można powiedzieć, że życie chrześcijańskie ogniskuje się wokół ciągłego przyjmowania i napełniania się Duchem Świętym. „Bez Twojego tchnienia/ Cóż jest wśród stworzenia/ Jeno cierń i nędze.” (Sekwencja do Ducha Świętego). Bez Ducha Świętego nawet dobre rzeczy mogą nas znudzić, albo zniewolić przez przywiązania do nich. A Duch Święty przynosi właśnie ciągłą świeżość i radość w wierze, daje pokój serca, rozlewa miłość, bez której człowiek nie potrafi żyć. Maryjo, Oblubienico Ducha Świętego, wypraszaj nam łaskę otwartości na dar Ducha Świętego, aby owoce Jego obecności utwierdziły nas w miłości Ojca, w wytrwałej modlitwie i służbie bliźnim!