„Gdzie są dwaj lub trzej zebrani w imię Moje, tam i Ja jestem”


Jezus podaje nam bardzo ważną prawdę: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje…” Aby urzeczywistniała się Jego obecność, musi mieć miejsce spotkanie w imię Jezusa. Bardzo ważne są tu słowa „w imię Jezusa”. Rozumiemy je zazwyczaj jako spotkanie Wspólnoty, spotkanie modlitewne, jako wspólną modlitwę kilku osób w jakiejś intencji. I to jest dobre pojmowanie tych słów. Ale zwróćmy uwagę na jeszcze jedną rzecz. Każde nasze spotkanie ze znajomymi, każde nawet krótkie spotkanie dwóch osób może być naznaczone Bożą obecnością. Wystarczy, aby było „w imię Jezusa”. Chodzi tutaj o nasze nastawienie serca, o świadomość obecności Boga w naszym życiu. A konkretnie jesteśmy zjednoczeni z Chrystusem, kiedy jesteśmy zjednoczeni z tymi, którzy Go tworzą i przedstawiają tu, na ziemi, kiedy jesteśmy zjednoczeni z Kościołem. Tylko wtedy Ojciec nas wysłucha, gdy się modlimy jako współczłonkowie tej całości, jako cząstki Mistycznego Ciała. Chrystus jest zawsze obecny, gdy w jego imię zejdą się przynajmniej dwaj, których łączy wiara, nadzieja i miłość do niego. I jeśli ci dwaj o cokolwiek zgodnie proszą, otrzymują wszystko. Ponieważ ich ustami i sercem On są się modli. Jeśli jednak jesteśmy w grzechu, nie jesteśmy żywymi członkami Kościoła. Dlatego w takim stanie nie oczekujemy na wysłuchanie. Ileż łatwiejsze będą różne sytuacje, gdy będzie w nich obecny Jezus, Jego miłość, mądrość i cierpliwość. Ileż spraw byłoby pozytywnie rozwiązanych, gdybyśmy zaprosili do nich Boga! Nie musimy czekać na okazję, by zaprosić Jezusa do swojej codzienności. Nie potrzeba spotkania modlitewnego, by stwierdzić: Oto jest z nami Bóg. Jezus nie potrzebuje „oficjalnych” spotkań, by gościć u swoich dzieci. Jezus potrzebuje otwartych serc, a przyjdzie zawsze, gdy tylko zostanie zaproszony. Powinniśmy uświadomić sobie, iż Jezus chce być pośród nas zawsze i w każdej sytuacji. Zbyt sztywno pojmowaliśmy te słowa dotychczas. Jezus chce towarzyszyć nam we wszystkim. Wystarczy, że poprosimy Go o to. On nie jest nachalny. Jest delikatny. Nigdy człowieka nie zmusza do swojej obecności. Dlatego czeka na zaproszenie.