ŚW. JANA KANTEGO.

Przybliżać wszystkich do Ojca.


Każdy z nas powinien być Chrystusem, który przechodzi: tego chce Bóg i tego potrzebuje ludzkość. Nie wystarczy być uczciwym i chodzić do Kościoła, a w pracy czy w stosunkach rodzinnych i społecznych zachowywać się jak sól, która straciła smak. Dzięki łasce Ducha Świętego nasze postępowanie powinno uobecniać Chrystusa pośród ludzi, a z Nim i w Nim miłość Boga Ojca; miłość, którą inni powinni zauważyć z naturalnością: Czyż serce nasze nie pałało w nas, gdy rozmawiał z nami w drodze? Jeżeli jesteś apostołem, takie same słowa, jak te uczniów z Emaus, powinny wyjść spontanicznie z ust twych towarzyszy w pracy, spotykających cię na drodze swego życia.

Pan powołał nas do życia w tej epoce świata, żebyśmy zachowywali się jak prawdziwy zaczyn, w pełni uczestnicząc we wszystkich szlachetnych ludzkich działaniach, podzielając uczciwe ideały i troski ludzkości; żebyśmy budowali społeczeństwo i kulturę ręka w rękę z innymi osobami, takimi jak my. Zaprasza nas abyśmy uczynili obecnym w tych zajęciach Chrystusa, ponieważ Pan umieścił nas tam „abyśmy byli jak lampy (…), żebyśmy działali jak zaczyn (…), żebyśmy byli nasieniem (…). Nie byłoby ani jednego poganina, gdybyśmy my byli prawdziwie chrześcijanami”7. Jest to czas, by każdy z nas zadał sobie w duszy pytanie, które stawiał nam św. Josemarfa Escriva: „Czy wokół ciebie szerzy się życie chrześcijańskie? Myśl o tym codziennie.

Zbadajmy więc, czy osoby, które z nami obcują, mogą z łatwością odkryć w nas Chrystusa, czy też muszą się wysilać, żeby rozpoznać Go w naszym zachowaniu, ponieważ ukrywamy Go przez postawę lenistwa, egoizmu, złego charakteru… Czy jesteśmy dla tych ludzi światłem, pocieszeniem, ukojeniem, zachętą, pomocą? Czy staramy się pracować bądź uczyć tak, jak by to robił na naszym miejscu Chrystus, z doskonałością, z pragnieniem współodkupienia z czystością intencji? Czy nasi towarzysze nauki bądź pracy otrzymują od nas światło Chrystusa,

Jego wyrozumiałość i Jego wymaganie? Czy nasz odpoczynek jest przeniknięty duchem chrześcijańskim, troską o innych, czy też uleganiem zachciankom i poszukiwaniem samego siebie? Uczmy się od św. Jana Kantego widzieć Chrystusa we wszystkich, z którymi obcujemy, w naszych przełożonych i w tych, których mijamy na ulicach. W tych, których nazywamy obcymi i w naszych najbliższych, których najłatwiej nam kochać. Naśladujmy go też w umiejętności dostrzegania potrzeb drugiego człowieka, nie tylko tych materialnych, ale i duchowych, i jak on stawajmy się dla innych drugim Chrystusem, samym Chrystusem.