„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię…” 


Nie chodzi o ogień palący ziemię, lecz ludzkie serca: gdy jest w nich grzech- to wypalający, gdy jest w nich miłość- to rozpalający światło Ducha Świętego. Osiągnął on swój szczyt w męce Pana, dziś ponawianej w Przenajświętszej Ofierze. To, wtedy, przyjmując Ciało Pana, przyjmujemy Ogień. To stamtąd czerpie się Miłość! Kto jest chrześcijaninem, tego osobistym powołaniem jest ten Ogień utrzymać i rozdmuchać…dlatego trzeba sobie dobrze uświadomić Chrystusową niecierpliwość. Nie dziwmy się też, kiedy ludzie z naszego otoczenia będą próbowali ugasić naszą gorliwość swoim chłodem czy ironią. Pan powierzył nam swój płomień, a my żyjmy tak, by ci którzy z nami żyją, poczuli, że chrześcijaństwo jest czymś, co grzeje i świeci i swoim zasięgiem ogarnia całe otoczenie.