Czwartek 9 stycznia
„Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.”
Jezus widząc zmagania swoich uczniów, chciał im pomóc. Z jaką spotyka się reakcją? Krzyk, przerażenie. Uczniowie Go nie poznają. Postać Chrystusa jawi im się jako zjawa. Czyż nie podobnie my Go czasem widzimy, w postaci przykazań? Nie czujemy przerażenia, kiedy Jezus mówi nam coś, co nie jest dla nas wygodne? „Zaczekajcie ze współżyciem do ślubu” – ale przecież my się kochamy! „Przejdźcie razem przez ten kryzys, nie pozwólcie niszczyć jedności małżeńskiej rozwodem” – ale ja go już nie kocham, ona mnie nie docenia, on mnie nie rozumie. „Bądź uczciwym pracownikiem” – za taką pensję nie stać mnie na to, czego chcę. Na słowa Jezusa, być może czasem dla nas trudne, zawsze znajdujemy sobie usprawiedliwienie, kiedy nie chcemy ich wypełnić. Weźmy sobie do serca te słowa Jezusa, w których zachęca nas do odwagi, utwierdza, że wciąż jest przy nas, że zabiera strach. „wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył” – kiedy z ufnością złożymy swoje sprawy w Bogu i pójdziemy za Nim, da nam pokój serca, jakiego nie znajdziemy w żadnym naszym własnym planie na życie. Jezu Chryste, wyrwij nas z pokus i podszeptów złego, który próbuje nam wmówić, że wiemy lepiej niż Bóg, czego nam potrzeba. Panie, który jak nikt znasz pragnienia naszych serc, otul nas swoją miłością.