Z pewnością wielokrotnie słyszałeś kazania i katechezy zachęcające do całkowitego zaufania Bogu. Może też znasz przykłady pokazujące, jak nie zwątpić, gdy wszystko Ci wali się na głowę, a grunt ucieka spod nóg. A jednak…
Prawdopodobnie nadal trudno Ci dziękować Bogu, gdy w Twoim życiu zaczyna się burza. Zazwyczaj dziękujesz Mu dopiero wtedy, gdy Cię z niej wyprowadzi, jakby dopiero wtedy zasłużył na wielbienie. Czyżby wcześniej nie był Pan tego godzien?
Dlaczego tak jest? Dlaczego brakuje Ci stałości w zaufaniu Bogu? Dlaczego nie potrafisz pójść na całość zgadzając się bezwarunkowo na wolę Boga? Dlaczego rodzi się w Tobie tyle wątpliwości? Dlaczego ogarnia Cię lęk przed działającym Bogiem mimo, iż wyznajesz, że Pan przyjdzie w chwale jako miłosierny Zbawiciel?
Odpowiedź znajdziesz w Piśmie Świętym, które jest Słowem Boga. Jest taki fragment, który daje bardzo klarowną odpowiedź na pytanie, dlaczego chociaż wierzysz w Boga, nie zawsze potrafisz akceptować to, co dzieje się w Twoim życiu.
Historia, o której myślę miała miejsce w dzień, w którym Chrystus zmartwychwstał (zob. Łk 24). Tamtego niedzielnego popołudnia na drodze z Jerozolimy do Emaus szło dwóch mężczyzn. Idąc prowadzili tak ożywioną rozmowę, iż nie zauważyli, gdy dołączył się do nich pewien podróżny. Ów wędrowiec wtrącił się, pytając życzliwie o temat gorącej dyskusji.
Pytanie musiało być wyjątkowo zaskakujące, gdyż dwaj mężczyźni aż zatrzymali się, a jeden z nich odpowiedział głosem pełnym zdziwienia: „Jak to? Nie wiesz, o czym się mówi w tych dniach w Jerozolimie, że pytasz nas, o czym rozmawiamy? Wszyscy rozmawiają o jednym. Gdzie żeś był przez ostatnie trzy dni? Idziesz z Jerozolimy, tak jak my, a nie wiesz, o czym się tam rozmawia? Byłeś w innym świecie, że nie jesteś w temacie. A może przebywałeś na cmentarzu? Człowieku! W tych dniach mówi się tylko o jednym. Nie słyszałeś historii pewnego Nauczyciela z Nazaretu – Jezusa, męża pełnego mocy Pańskiej, który czynił wiele znaków i cudów. Nasi przełożeni i starsi ludu wydali Go Rzymianom, którzy skazali Go na śmierć, ubiczowali, a później ukrzyżowali. A myśmy myśleli, że On będzie królem Izraela. Raban jest tym większy, że nasze znajome niewiasty były dzisiaj rano u Jego grobu, lecz nie znalazły ciała. To nas przeraża ponieważ niektóre twierdzą, że widziały Go zmartwychwstałego. Ale przecież to jest niemożliwe!”
Zauważ, Bracie i Siostro, kto daje takie świadectwo? Ci dwaj byli uczniami Pańskimi! Jeden z nich miał na imię Kleofas. Drugiego imienia nie znamy. Może po to, abyś tam wstawił swoje imię (tym bardziej, że za chwilę zrozumiesz, iż opowiadam tu o historii Twojego życia).
Kim byli ci dwaj uczniowie? To nie byli apostołowie z grona Dwunastu. To byli uczniowie. Zapewne należeli do grona siedemdziesięciu dwóch, a więc podobnie jak apostołowie czynili już wcześniej znaki i cuda. To oni przecież pewnego dnia byli posłani przez Jezusa z misją zapowiadania nadejścia Mistrza. Oni uzdrawiali w imię Jezusa! A zatem byli blisko Pana i często słuchali Jego nauki. Może nie tak blisko, jak Apostołowie… Tym bardziej możesz siebie widzieć w tym drugim bezimiennym uczniu, jeżeli uważasz, że nie jesteś dziś szczególnie blisko Jezusa.
Ci uczniowie spędzili wiele dni z Jezusem. Wiele razy przeżywali z Nim rekolekcje i słuchali Jego nauk. Choć prawdopodobnie słyszeli trzykrotną zapowiedź śmierci Pana oraz Jego Zmartwychwstania, to jednak w Wielki Piątek zwątpili. Dlaczego? Kluczem do zrozumienia ich postawy jest stwierdzenie użyte w rozmowie z nierozpoznanym Zmartwychwstałym: „A myśmy się spodziewali.”
Co wyraża to zdanie? Kiedy mówisz „A ja się spodziewałem…?” Gdy przeżywasz rozczarowanie. Miałeś jakieś plany, ale coś je pokrzyżowało, więc jesteś zawiedziony i rozczarowany.
Ci dwaj uczniowie przeżywali kryzys wiary. Czuli się zawiedzeni, ponieważ mieli pewne plany wobec Jezusa. On nie spełnił tych oczekiwań. Uznali zatem, iż więcej nie mieli czego szukać w Jerozolimie. Nie ma Pana! On jest martwy.
Jaka jednak była prawdziwa przyczyna ich zawodu? Otóż. Oni mieli fałszywe wyobrażenie Mesjasza. Tu jest klucz do zrozumienia wszelkich kryzysów wiary – fałszywy obraz Boga!
Ci dwaj uczniowie byli bowiem dziedzicami mentalności większości współczesnych im Żydów, którzy sądzili, że Mesjasz będzie politycznym władcą narodu. Choć tak często słuchali Jezusa, nie zrozumieli, że Mesjasz przyszedł na ziemię, aby zniszczyć grzech.
Dlatego fałszywy obraz o Mesjaszu musiał prysnąć, w którymś momencie prysnąć. Niezrozumienie, kim naprawdę jest Bóg sprawiło, że trudne wydarzenia z Golgoty złamały owych uczniów. Co więcej, nie tylko stracili wiarę i nadzieję, ale ogarnął ich dodatkowo tak wielki strach przed tym, którzy zabili ich Mistrza, że postanowili uciec z Jerozolimy.
To wyjście z Jerozolimy ma bardzo głęboką wymowę, bowiem dla Żydów to miast zawsze było czymś więcej niż tylko stolicą. Ono jest Sanktuarium, miejscem szczególnej obecności Boga. Obecnego w świątyni, w której była Arka Przymierza. Zatem ucieczka Kleofasa i drugiego ucznia z Jerozolimy oznacza opuszczenie Boga czyli kryzys wiary.
Ale na szczęście Bóg nie obraża się na człowieka, gdy ten Go opuszcza, lecz idzie go szukać niczym zagubioną owieczkę. Dlatego Jezus ruszył za swymi rozgoryczonymi uczniami drogą do Emaus.
Bracie i Siostro, wiedz, że gdy przeżywasz jakieś rozczarowanie, Jezus rusza za Tobą. On nie mówi:„Co robiłeś w czasie katechez, na kazaniach? Spałeś? Liczyłeś świece na ołtarzu czy guziki u księdza sutanny? Coś ty robił, kiedy do ciebie mówiłem, pisma ci wyjaśniałem, objawiałem się tobie w tajemnicy Eucharystii? Gdzieś był?” Żadnych wymówek! Pan rusza, aby Cię odnaleźć zawsze, gdy przeżywasz jakikolwiek kryzys wiary.
Jaki jest zatem Twój obraz Boga? Jeżeli jest jeszcze fałszywy, to wiedz, że Pan właśnie idzie za Tobą, by Ci objawić prawdę.
Bracie i siostro! Jeżeli dzisiaj nie potrafisz w pełni zaufać Panu Bogu, to tu jest główna przyczyna braku tej ufności. To nie jest jedyna przyczyna, ale jedna z najważniejszych. Nie potrafisz zaufać Panu, gdy zaczynasz chorować Ty lub Twoi bliscy; gdy masz problemy finansowe, albo Twoje relacje zaczynają się psuć; gdy komornik stoi u naszych drzwi, bo nie możesz spłacić kredytu; gdy ktoś Cię obsmaruje za plecami lub nie jesteś przez kogoś doceniony; gdy Cię nie zrozumiał spowiednik, bo nie wierzysz, że Pan z wszystkiego wyprowadzi dobro. Wiesz, dlaczego nie potrafisz dziękować Stwórcy w trudnej sytuacji? Dlaczego trudno Ci uwierzyć, że przeżywane kłopoty mogą być konieczne dla dobra Twej duszy? Dlatego, że znasz innego Boga, nie Tego z Ewangelii, który daje całkowite poczucie bezpieczeństwa we wszelkich sytuacja życiowych. Masz o Nim błędne wyobrażenie. Nie mówię, że Go nie znasz zupełnie, ale że nie znasz Go takim, jakim możesz Go poznać za ziemskiego życia.
Ciąg dalszy nastąpi…
Ks. Tomasz Bieliński