Jaki może być Twój fałszywy obraz Boga? O tym, jaki wyobrażenie Boga ma dorosły chrześcijanin najczęściej decyduje pierwszych kilkanaście lat życia. W dzieciństwie bowiem dziecko uczone jest modlitwy „Ojcze nasz”. Powstaje wtedy w nim słuszne przekonanie, że ma dwóch ojców: Boga Ojca w niebie i ojca na ziemi.

Nawet, jeżeli ktoś nie znał ziemskiego rozumie, że jego życie zawdzięcza dwom ojcom. Jednak dziecko nie potrafi zrozumieć różnic zachodzących pomiędzy tymi dwiema postaciami. One zachodzą na siebie do tego stopnia, że w ziemskim ojcu szuka się doskonałości Boga Ojca. Z drugiej strony niedoskonałości ziemskiego taty transponowane są na Boga Ojca. W efekcie powstaje zafałszowanie rzeczywistości: rodzi się oczekiwanie, aby ojciec był doskonały jak Bóg, a Boga posądza się o cechy, które miał ziemski tata.

Jakie spotyka się najczęściej fałszywe obrazy Boga?

Pierwszy, najczęściej spotykany przeze mnie fałszywy obraz to bóg-policjant. Jeśli w młodych latach straszono Cię karą Boską, to właśnie tak się tworzył ten obraz. Słyszałaś w kółko, że Bóg za złe karze, a jeżeli wynagradza za dobre, to niczym groźny ojciec – trzeba zarobić na tę nagrodę… nic za darmo. Jeżeli ojciec w Twoim domu był człowiekiem, który trzymał wszystko żelazną ręką, ale nie potrafił okazać też czułości, to prawdopodobnie masz taki obraz Boga. Jeżeli nie było chwili, gdy brał Cię na kolana, lub co najwyżej brał Cię na kolana po to, aby cię zbić, to zaczynałaś wtedy podejrzewać Boga o podobne zachowanie. Powstał w Twej wyobraźni (lub raczej w sercu) obraz Boga, który wypatruje Twoich złych uczynków, który czyha tylko, żeby udowodnić raz jeszcze, jaka jesteś grzeszna. Niczym policjant, którego zadaniem jest czuwanie nad zachowywaniem prawa, a nie pilnowanie z czułością małych dzieci, bo od tego jest przedszkolanka! Jakże często bałaś się tego, co usłyszysz od taty, wracając do domu. On zawsze znajdował jakiś powód by Cię ukarać, lub przynajmniej poniżyć, nieprawdaż? Ciągle było źle. Tak wzrastałaś w przekonaniu, że Bóg widzi w Tobie przede wszystkim zło i w każdej chwili może Cię ukarać, więc musisz koniecznie Go czymś udobruchać. Owocem takiego dzieciństwa jest zachowanie polegające np. na chodzeniu do spowiedzi z lęku przed karą, a nie z miłości. Przeżywa się bardziej niedotrzymanie słowa danego Bogu niż zerwana komunię z Nim. Motywacją do wyspowiadania się jest pragnienie odzyskania Jego sympatii.

Tymczasem Bóg ma o Tobie zawsze takie samo zdanie. On Cię kocha bezwarunkowo! To Ty zmieniasz zdanie na temat Jego miłości. Raz ją przyjmujesz, innym razem jest Ci nie potrzebna. To bardzo ciąży. Czasami po latach ma się lęk przed Panem Bogiem.

To wszystko sprawia, że w którymś momencie musi pojawić się kryzys wiary, bo bóg-policjant nie daje poczucia bezpieczeństwa. Przeciwnie, rodzi strach. W konsekwencji, albo do końca życia będziesz się męczyć z taką wizją Stwórcy, albo zostawisz Go, bo komu potrzebny jest Bóg, który nie daje poczucia bezpieczeństwa. Dojdziesz do wniosku, że zbyt wiele kosztuje Cię zdobywanie miłości u Boga-policjanta.

Spotykam bardzo dużo ludzi, którzy mówią: „Ja już nie mam siły. Nie chcę takiego Boga, który mnie przeraża”. Mając taki obraz nigdy nie zaufasz Panu w trudnej sytuacji. Będziesz myśleć raczej: „To pewno kara za moje grzechy. Skoro tak się dzieje, to tak musi być.” Nie ma wtedy szans na usłyszenie czegokolwiek w trudnym doświadczeniu, ponieważ włożyłaś w usta Boga takie oto zdanie: „Karzę cię za twoje grzechy”. W ten sposób On już nic nie może powiedzieć, bo ma zakneblowane usta. A Ty nie chcesz słuchać, ponieważ myślisz, że wiesz, co On myśli.

Ale istnieje także inny obraz Boga – bóg-demiurg. Filozofowie greccy nazywali tak bóstwo, które po akcie stworzenia świata oddało go ludziom we władanie, nie interesując się więcej ich losem. Według woli takiego Stwórcy świat miał się rządzić swoimi prawami.

Skąd mógłby się wziąć w Twojej głowie taki obraz. Otóż, jeśli Twój ojciec zbytnio nie interesował się rodziną lub ją zostawił i odszedł do innej kobiety, czy też był nieobecny z obiektywnych powodów (śmierć, delegacje z pracy, wyjazdy „za chlebem” za granicę, itp.), to masz z wspomnienia z dzieciństwa, gdy często nie było taty w ważnych dla Ciebie momentach. Nie mogłeś np. pobiec do taty, by mu powiedzieć o piątce z religii, bo taty nie było. Chciałeś poprosić o pomoc w lekcjach, ale on akurat oglądał mecz w TV lub czytał bardzo ważny artykuł w gazecie, więc mówił Ci: „Nie zawracaj mi głowy, idź do matki.” Chciałeś go podpytać o jego pierwszą randkę z mamą, ale ojciec nigdy nie miał dla Ciebie czasu.

Bóg-demiurg – doświadczenie absencji ojca, dosłownie lub w przenośni. Chodzi zatem o obraz Boga, który tak naprawdę nie interesuje się twoim losem. Jest ojcem, bo jest. Przyczynił się do Twego zaistnienia (ten ziemski ojciec i Bóg Ojciec), ale teraz ma na głowie ważniejsze sprawy. Owocem tego jest dojście do wniosku, że jesteś niczym. Ilu ludzi mówi: „Bóg się mną nie interesuje, Bóg o mnie zapomniał.” Tysiące razy słyszałem takie zdanie: „Bóg mnie nie wysłuchuje, bo jestem niczym.”

Bracie i siostro! To kłamstwo! Gdyby Boga nie interesowało Twoje życie, to by nie posyłał swojego Syna, aby Cię zbawić, lub też posłał by raz, 2000 lat temu mówiąc: „Daję wam ostatnią szansę. Róbcie teraz co chcecie, ale kiedyś przyjdę was rozliczyć.”

Tymczasem Bóg daje Ci nieustannie swojego Syna. Odnawia tę tajemnicę na ołtarzu w Eucharystii. Zaprasza, abyś oczarował się Jego miłością, która może przemienić Twoje życie. On interesuje się Tobą nieustannie. On wie, kiedy wstajesz, kiedy kładziesz się spać. Wszystkie włosy na Twej głowie są policzone. Wie wszystko, nie tylko, co jest złe, ale i co jest dobrego w twym sercu. Prorok Izajasz wołał ponad 2500 lat temu: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu ta, która kocha syna swego łona. A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o Tobie (Iz 49,15).”

Kto ma taki obraz Boga skazany jest na kryzys. Bo nikt nie chce Boga, który jest obojętny. W takiej sytuacji zaczynasz szukać kogoś, kto zainteresuje się Tobą i gotowa jesteś zostawić Boga dla człowieka, który da Tobie poczucie bezpieczeństwa. Nawet za cenę grzechu. Tak wielki jest głód miłości. Wielu rzuca się w ramiona kogokolwiek, kto okaże trochę ciepła, którego zabrakło w rodzinnym domu. Młodzi ludzie robią to, bo ojciec na nich krzyczał albo się nimi nie interesował. Mama też nie dawała siły, bo musiała być „ojcem i matką” i też nie zawsze wystarczyło jej czasu i wyczucia, by powtarzać, jak ważna dla niej jest córka czy syn. Trudno zaufać Bogu, gdy ma się takie wyobrażenie Boga.

Istnieją przypadki, gdy ktoś stworzył sobie boga-liberała, który patrzy na wszystko „przez palce”. Przyczyną była sytuacja, gdy ojciec puszczał płazem Twoje przewinienia. Gdy sąsiad skarżył się na Twoje złe zachowanie na podwórku, to Twój ojciec zarzucał mu brak wyrozumiałości, a gdy dostałeś złą ocenę w szkole, to rodzice nazywali imbecylem… nauczyciela. Zawsze zdejmowali z Ciebie wszelki ciężar obowiązków, tłumacząc, że są one za ciężkie. Gdy zrobiłeś coś złego oni mówili: „Nic się przecież nie stało.” Nie nauczyli Cię, że są też bolesne skutki złego postępowania. Dlatego tak wychowywany człowiek, gdy wchodzi w dorosłe życie myśli, że Bóg Ojciec jest taki sam i na wszystko patrzy przez palce. Zatem nieuchronnie dochodzi do wniosku: „Po co się spowiadać? Bóg i tak mi wybaczy. Po co się nawracać, jak Bóg mnie kocha takim, jakim jestem?”

W ten sposób Boga też zaczyna się traktować z przymrużeniem oka: „Czy przyjdę na Mszę, czy nie przyjdę; przestrzegam przykazań, czy nie; On mnie kocha i na pewno zrobi wszystko, żebym pod koniec życia zdążył się wyspowiadać.” Owocem będzie kryzys wiary polegający na całkowitej oziębłości wobec Stwórcy i jego prawa.

Ale jest też obraz Boga, który jest bogiem-sługą czyli kimś służącym. Jeżeli Twoja matka miała silną osobowość i zdominowała ojca, to wytworzyło się w Tobie przekonanie, ze on jest jedynie do usług na zasadzie: ona dowodzi, a on musi słuchać rozkazów. Jeżeli matka przejęła z własnej inicjatywy rolę ojca lub była zmuszona to uczynić ze względu na jego nieudolność lub niedojrzałość, to odebrała mu moc i władzę. Zdominowała go, trzymając  „pod pantoflem”.

Tymczasem Bóg nie przypadkowo objawił się jako ojciec dlatego, że wchodzi w ziemskie relacje, gdzie mężczyzna ma coś, czego nie ma kobieta. Potrzeba dwojga rodziców, by kształtować zdrową psychikę dziecka. Ojciec i matka uzupełniają się, więc kobieta nie może zabrać tego, co ma mężczyzna. Bez względu na powód dla którego ona miałaby to zrobić, zawsze będzie to ze szkodą dla dziecka.

Mając obraz boga-sługi człowiek oczekuje od niego spełnienia wszelkich próśb. Biegnie do Boga, gdy trwoga, a Bóg „musi pomóc, bo jest sługą, który służy. W życiu takiej osoby często dominuje z myślenie: „Bóg mnie kocha, bo jestem Jego dzieckiem, a on jako ojciec musi mi teraz pomóc, bo to Jego obowiązek. Jemu powinno na mnie zależeć. Ma mi pomóc i już. Jak nie, to się na Niego obrażę.” Co się zatem stanie jeśli Bóg nie spełni życzenia? Zostanie zwolniony ze służby. Tak rodzi się kryzys wiary!


Ciąg dalszy nastąpi…

Ks. Tomasz Bieliński