Bp Zbigniew Kiernikowski
Katecheza II
Sytuacja rajska należy do przeszłości i jako taka nie istnieje, gdyż człowiek zgrzeszył i w konsekwencji musiał opuścić raj. Pozostaje ona jednak stale jako oryginalny, pierwotny zamysł Boga. Ten pierwotny zamysł Boga nie został bowiem zniszczony czy odwołany. Bóg jest wierny i pozostaje wierny swojemu zamysłowi. Pozostał wierny wobec człowieka, nawet po grzechu. Pozostał wierny swojej oryginalnej koncepcji człowieka. Dzieło zbawcze dokonane w Jezusie o tym świadczy, chociaż objawia jeszcze większe bogactwo.
Spójrzmy teraz na dynamikę (naturę i strukturę) grzechu pierworodnego. Analiza trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju, którą podejmiemy w kilku kolejnych rozważaniach, może być tu pomocą. Jest to niezmiernie ważne, kiedy także dzisiaj Szatan kusi człowieka. Kusi nie tylko jednostkę, ale społeczność. Kusi nie tylko do popełniania samych nieprawych czynów, ale także przez dążenie do legalizacji tych czynów jako ustabilizowanego stanu prawnego (por. Rz 1,32).
Obecnie istnieje możliwość legalizacji tzw. małżeństw homoseksualnych i adoptowanie przez nich dzieci, manipulacji związanych ze sztucznym przekazywaniem życia i inżynierią genetyczną. Szatan kusi w szczególnej mierze instytucję małżeństwa i rodziny. Dotykając bowiem w sposób bardzo przebiegły, bardzo perfidny tę podstawową komórkę, jaką jest małżeństwo i rodzina, czyni sobie dostęp w ogóle do koncepcji i organizacji życia człowieka. Czyni to w sposób pozornie bardzo postępowy, bardzo «rozumny» (oczywiście termin «rozumny» stawiamy tutaj w cudzysłowie, bo chodzi o specyficzną rozumność, którą będziemy starali się poznać, odkryć, zidentyfikować, żeby nie popaść w jej pociągającą i bardzo śliską pułapkę).
Obecność Kusiciela
Przyjrzymy się teraz opowiadaniu o pierwszym grzechu, który wprowadził zamęt w przeżywanie jedności pierwszych ludzi.
W scenie kuszenia nie chodzi o alegorię, ale o sam fakt grzechu. Ten grzech został przedstawiony jako wydarzenie. Został opisany przy pomocy takiego języka, takich obrazów, jakie były najbardziej zrozumiałe dla ludzi w momencie powstawania tekstu. Musimy więc odczytywać te obrazy tak, żeby móc dotrzeć do sensu samego wydarzenia, to znaczy do uchwycenia dynamiki samego grzechu.
17. Ogród rajski był do dyspozycji pierwszych ludzi. Można powiedzieć, że był to ogród życia. Człowiek był umieszczony w tym raju, w ogrodzie. Istniała już jednak także inna rzeczywistość, o której powstaniu nie ma wprost mowy na kartach Pisma świętego, lecz tylko w księgach pozabiblijnych i w Tradycji. Chodzi o zbuntowanych aniołów. Trzeci rozdział Księgi Rodzaju wprowadza tę przeciwną Bogu rzeczywistość pod postacią węża. Wąż, w odróżnieniu od umieszczonych w raju ludzi, jest przedstawiony jako przychodzący z zewnątrz. Zostaje określony jako pochodzący z innego terenu, z pola, z terenu dzikiego, gdzie nie ma harmonii, gdzie nie ma zachowania godności i respektu wobec drugiego. Pole to zupełnie coś innego niż ogród1.
Księga Rodzaju mówi: A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył (Rdz 3,1 – BT; wg BP – ze wszystkich dzikich zwierząt). Już samo nazwanie «kusiciela» wężem, pod którego obrazem przychodzi, wskazuje na jego dwuznaczny charakter. Kusiciel, Zły Duch jest stworzeniem, ale zbuntowanym; stworzeniem, które nie akceptuje faktu bycia stworzeniem2.
18. Tekst Księgi Rodzaju przedstawia więc Kusiciela jako rzeczywistość dobrze znaną, ale dwuznaczną czy wieloznaczną. Rzeczywistość o niejednoznacznej obecności. Również dzisiaj trzeba być tego świadomym. Ten sam Kusiciel także współczesnemu człowiekowi nie przedstawia się jednoznacznie. Wobec tzw. postępowej, oświeconej wizji świata przedstawia się jako nieistniejący, jako nierzeczywistość, jako mit, jako prymitywne opowiadanie trącące przysłowiową myszką. O ile udaje mu się w danej społeczności osiągnąć odczucie tej swojej pozornej «nieobecności», stanowi to już pierwszy krok do jego zwycięstwa. Nie walczy się bowiem z nieobecnym, z nieistniejącym. Nie ma złego ducha. Wszystko jest dobre. Człowiek wszystko (pozornie) robi dobrze; wszystko rozwiąże; wszystkiemu zaradzi.
Tam zaś, gdzie człowiek jakoby już przyzwyczaił się do pozornej nieobecności Złego Ducha, pojawia się on w przeróżnych formach, które stopniowo jednak akceptują odwoływanie się do jego działania, a potem także do jego obecności. Będą to najpierw różne formy magii, obsesji dominacji, perwersji czy nawet wprost uprawianie kultu szatańskiego.
Kuszenie, by być jak Bóg
19. Przypatrzmy się trzeciemu rozdziałowi Księgi Rodzaju. Szatan w postaci węża bardzo podstępnie kusi Ewę. Pyta: Czy to prawda, że Bóg zabronił wam jeść z owoców wszystkich drzew tego ogrodu? (zob. Rdz 3,1). To jest bardzo podstępne pytanie, w którym zachodzi pewna gra między prawdą i nieprawdą czy półprawdą. Ewa oczywiście mówi: Nie, ze wszystkich drzew możemy jeść, prócz jednego – tego, które stoi w środku ogrodu (zob. Rdz 3,2-3).
Ogród, w którym Bóg umieścił człowieka, miał swój porządek, swoją organizację. Bóg spowodował, że wyrosły w nim wszelkie drzewa rodzące dobry owoc, a w środku ogrodu umieścił drzewo życia. Trzeba pamiętać, że właśnie drzewo życia stanowi centrum ogrodu. Życie jest w centrum. Życie jako dar Boga. Oprócz tego jest mowa o innym specjalnym drzewie, drzewie poznania dobra i zła. To jego owoców Bóg nie pozwolił spożywać ludziom. Nie zostało jednak powiedziane, gdzie ono się znajduje w tym ogrodzie. Mamy tu do czynienia z językiem symbolicznym. Wyraża on w ten sposób prawdę, że człowiek mógł korzystać ze wszystkiego, także z drzewa życia, bo Bóg stworzył człowieka do życia – pod warunkiem jednak, żeby tego wszystkiego nie brał w swoje ręce niezależnie od Boga, według własnego poznania dobra i zła.
20. Kusiciel podważył jednak tę zasadniczą prawdę, która stanowiła o egzystencji człowieka w relacji do Boga. …Rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło (Rdz 3,2-5). Kusiciel proponuje więc niezależne od Boga stanowienie o tym, co dobre, a co złe dla człowieka i dla jego życia. Na obawy Ewy, że to jest obwarowane przez Boga śmiercią, Kusiciel zapewnia: „Na pewno nie umrzecie”. To zapewnienie o możliwości uniknięcia śmierci w życiu bez Boga jest pozornie dobrą nowiną (ewangelią), bo jest zapewnieniem: nie umrzecie. Ale jest to fałszywa dobra nowina. Prawdziwa dobra nowina brzmi natomiast: Jeśli sięgnięcie po decydowanie o tym, co dla was dobre, a co złe, niezależnie od Boga, umrzecie. Kusiciel przez swą fałszywą nowinę odciąga ludzi od Boga, obiecując całkowitą niezależność: Otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg znali dobro i zło.
Kiedy wąż zadał Ewie to podstępne pytanie, Ewa już nie odpowiedziała, że Pan Bóg pozwolił im korzystać ze wszystkiego, ale nie na własną rękę, nie po swojemu, tylko w posłuszeństwie Bogu, uznając Boga jako Pana życia. To naturalnie ograniczało człowieka. Mogło być więc odbierane przez człowieka negatywnie, kiedy tracił z oczu (ze świadomości) swoją relację do Boga, a patrzył na siebie, jakby absolutyzując siebie i swoje życie.
21. Posłuszeństwo Bogu rzeczywiście ogranicza człowieka. W jaki sposób jednak należy rozumieć to ograniczenie? Posłuszeństwo miało (ma) doprowadzać człowieka do łączności z samym Bogiem, z jego nieograniczonością. Człowiek może wszystko – jednak za wyjątkiem decydowania o tym, co jest dobre, a co złe, ponieważ nie jest Bogiem. Decydowanie o tym pozostaje jedynie we władzy Boga. Właśnie ten fakt, że człowiek nie jest Bogiem, ogranicza go i jest wezwaniem do zaakceptowania tego, że jest tylko obrazem, odbiciem Boga. Poza tym człowiek mógł korzystać ze wszystkiego.
Kuszenie przeciw ograniczeniu
22. Kusicielowi tymczasem chodziło o to, żeby zatrzeć tę granicę, żeby człowiek spojrzał na ograniczenie nie jako na coś, co można i trzeba widzieć pozytywnie – właśnie jako ograniczenie zbliżające człowieka do Boga i pozwalające mu pozostawać tym, kim był – ale by zobaczył to ograniczenie w aspekcie negatywnym, czyli jako coś, co tylko ogranicza.
Kusicielowi udało się wprowadzić Ewę w takie zamieszanie (zamęt), że nie widziała już przykazania jako czegoś, co umożliwia jej bycie z Bogiem, ale jako coś, co ją oddziela od życia (drzewo w środku ogrodu). Dlatego powiedziała, że Bóg daje im wszystko, ale zabrania korzystania z owoców drzewa, które jest w środku ogrodu, to znaczy z drzewa życia. Zwiedziona przez inteligentnie postawione pytanie szatana, Ewa pomyślała, że chodzi o owoce drzewa w środku ogrodu, drzewa życia. Myślała, że chodzi właśnie o życie, że to dostęp do życia jest im zabroniony. Ewa uwierzyła w to, co powiedziała – jakoby Bóg zabraniał pełni życia. Od tej chwili postrzegała Boga jako kogoś, kto zabrania życia, a przecież ona i Adam są istotami żyjącymi. Chcą żyć! Nie rozumiała tego, że Bóg nie zabrania im życia, lecz daje życie pod warunkiem, że jest ono zgodne z Jego zamysłem, z Jego poznaniem dobra i zła.
W Ewie zaistniało coś z takiego myślenia: skoro Bóg nie pozwala na coś, co wydaje się centralne czy najważniejsze, to nie pozwala na życie. Podstawową sprawą dla Ewy w owej chwili nie było już odniesienie do Boga, który ma władzę nad dobrem i złem, ale odniesienie do samego życia, do życia jako takiego, bez odniesienia do Boga. Ewa zaczęła myśleć, że najważniejsze jest jej życie, czy ich życie; najważniejsza jest sprawa dostępu do życia na własną rękę, a nie relacja do Boga, który zna dobro i zło, i który daje życie tak, jak chce.
23. Ta sprawa jest dzisiaj bardzo ważna. Dzisiaj człowiek bardzo często zaczyna absolutyzować życie i traci tym samym odniesienie do Boga Stwórcy i Dawcy życia, który wie i stanowi, co dobre a co złe. W takiej sytuacji niejednokrotnie dochodzi do tego, że człowiek broni tego życia, które jemu wydaje się wygodne, potrzebne, a wypowiada się przeciw innemu życiu, które wydaje mu się niepotrzebne czy zagrażające. Dzieje się tak m.in. w sferze decydowania o aborcji, przyznawania środków na życie i na leczenie. Łatwo się znajdzie ktoś, kogo życie w danej chwili będzie znaczyło więcej. Miarą wartości życia tego kogoś, uznaną przez mających władzę lub środki, uzasadnia się pozbawienie prawa do życia kogoś innego.
24. Chrześcijanin, dzięki poznaniu Ewangelii, Dobrej Nowiny, dowiaduje się jak Chrystus na krzyżu dał się ograniczyć. Chrystus dał się zupełnie «zredukować» (zob. np. Flp 2,6-8) i w tym ograniczeniu został ustanowiony, objawiony jako Syn Boży (por. Rz 1,3-4). Chrześcijanin zaczyna rozumieć, że wszelkie ograniczenia, które wynikają z prawa – może tu chodzić o przykazania i o prawa świeckie – są okazją do wejścia w stan właściwej relacji do Boga, w stan ustanowienia synem Bożym. Te ograniczenia, których człowiek normalnie nie chce akceptować, od których chce być wolny, chrześcijanin zaczyna właściwie oceniać i akceptować. Jest to otwarty proces, który ostatecznie zmierza do doświadczenia tego, że dobrze jest być ograniczonym, bo to jedyna droga, by spotkać się z Nieograniczonym. W chrześcijaninie zaczyna się krystalizować świadomość konieczności i sensowności zmagania z tym wszystkim, co jest związane z faktem bycia ograniczanym i odkrywania tego, że doświadczenie ograniczenia jest dla niego dobre. Czy to wtedy, gdy samo życie go ogranicza, czy inni na różne sposoby go ograniczają.
Skutek grzechu – lęk przed innym
25. Po grzechu otworzyły im się oczy i poznali, że są nadzy. Byli razem, ale samotni i nadzy. Nie odczuwali bliskości Boga, Dawcy życia, mimo że Bóg tam też właśnie był. Odczuwali lęk i musieli się ukryć przed Bogiem i nawzajem przed sobą.
W tej sytuacji pytanie Boga skierowane do Adama: gdzie jesteś (Rdz 3,9), było pytaniem o stan, o sytuację człowieka. Człowiek odpowiedział: Usłyszałem Twój głos i przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. Trzeba zwrócić uwagę na to, że po grzechu występuje u człowieka lęk. To powoduje odruch obronny, jakim jest ukrycie się. Przyczyną zaś tego lęku, który jest lękiem o siebie, jest doświadczenie nagości bez odniesienia do Boga. Pytanie Boga pozostaje jakby w zawieszeniu: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Jest to świadectwo zaburzonych relacji. Dla Boga nie jest tajemnicą, że przyczyną odkrycia nagości i jej skutków jest przekroczenie Bożego przykazania. Dlatego też Pan Bóg stawia zasadnicze pytanie: Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?
Wobec tego pytania Boga Adam szukał usprawiedliwienia, zrzucając winę na Ewę. To Ewa dała mu owoc. Ewa, którą otrzymał od samego Boga. Tego Adam nie omieszka przypomnieć: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem. Ewa wytłumaczy się podstępem Kusiciela. To wszystko jest prawdą. Ale za tym stoi prawda o wiele głębsza; mianowicie ta, że każde z nich wyszło poza wolę Boga, szukając życia dla siebie. Dalej, że żadne nie trzymało się Bożego przykazania i nie próbowało przywołać drugiego, gdy chodziło o tak istotną sprawę, jak sięganie po życie poza przykazaniem Boga. A jedynie to przykazanie było życiodajne. Tu tkwią korzenie wszelkich podziałów i rozdzielenia; korzenie tego, co niszczy jedność.
Gdy Adam i Ewa poznali, że są nadzy, że muszą się chronić przed sobą, uczynili sobie przepaski (zob. Rdz 3,7; por. też Rz 3,23). Adam zrzucił winę na Ewę. Ewa również nie chciała przyjąć odpowiedzialności za to, co się stało (zob. Rdz 3,11-13). Jeśli tego rodzaju mechanizm panuje między ludźmi, mamy wówczas stale do czynienia z ciągiem usprawiedliwiania siebie, a oskarżania drugiego. Absolutyzacja siebie, swego życia prowadzi do zaburzeń relacji, gdyż każdy w tych relacjach jest dla siebie. Odrzucając prawdę o tym, że życie zostało darowane przez Boga, który kocha, człowiek nie jest w stanie ani powierzyć się Bogu, ani oddawać swego życia drugiemu.
Zaburzenia w relacji
26. W rzeczywistości przeżywanie obecności drugiego człowieka, obecności coraz to bliższej, obecności psychicznej i fizycznej, prowadzi do odkrywania właśnie odmienności drugiego. To stanowi materię czy materiał dla bogactwa przeżyć. Ale bardzo często, z powodu lęku przed drugim, prowadzi do zamknięcia się czy ucieczki od drugiego. Dostrzegamy, że nie potrafimy odpowiednio kształtować relacji, że nie potrafimy tak nad nimi panować i tak ich układać, by prowadziły do pełnego przeżywania człowieczeństwa w relacji do bliźniego. Oscylujemy między pożądaniem (wykorzystaniem) bliźniego dla siebie (niewłaściwe pojęcie miłości, zakochanie się) i lękiem przed drugim, wyrażającym się w obojętności, odrzuceniu czy nienawiści.
Jeśli jesteśmy tego świadomi, dostrzegamy potrzebę interwencji z zewnątrz, zarówno pomocy, by przeżywać pozytywne relacje, wiążące nas, które kształtowałyby w nas wolność w dawaniu siebie drugiemu, jak i uzdalniały do pomocy innym w przezwyciężaniu tego lęku przed bliźnim.
To oddanie siebie komuś, powierzenie się w czyjeś ręce, jest możliwe tylko wtedy, gdy człowiek znajdzie kogoś, z kim ma relację, o kim wie, że jest całkowicie dla niego. Poznanie tego kogoś uzdalnia człowieka do tego, że można siebie oddać, nie absolutyzować siebie, przekroczyć siebie. To jest droga leczenia, droga zmartwychwstania, droga nowości życia. I to się stało właśnie w odkupieniu, które Bóg zapowiedział i które spełniło się w Jezusie Chrystusie. Śmierć Jezusa na krzyżu to właściwie nic innego, jak oddanie swego życia w czyjeś ręce, w ręce Tego, który jest Panem życia: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23,46).
Oderwanie od Dawcy życia
27. Pan Bóg stworzył człowieka dla życia. Nie skazał go jednak na „jakąkolwiek” egzystencję. Wspomnieliśmy przy opisie stworzenia, że gdy człowiek stał się istotą żywą, nie był jeszcze człowiekiem w pełnym wymiarze. Pan Bóg zechciał dać człowiekowi udział w swoim życiu przez danie mu zdolności i mocy komunikowania się z drugim na obraz i podobieństwo Boże. „Ośrodek” czy „centrum” życia człowieka na obraz i podobieństwo Boga tkwi nie w samym człowieku, lecz w jego odniesieniu do drugiego: do Boga i do drugiego człowieka. Nie żyje się z siebie i dla siebie.
Jest to głęboki paradoks. Jak długo człowiek nie brał w swoje ręce stanowienia o tym „centrum”, to znaczy nie uzurpował sobie prawa do samostanowienia o orientacji własnego życia i do narzucania swojej wizji życia drugiemu, lecz uznawał Boga i w konsekwencji tę orientację nastawioną na drugiego-innego (zawsze to będzie w jakiejś mierze kosztem siebie), tak długo miał dostęp do tego „centrum”, jakim jest dar życia od Boga realizujący się w spotkaniu z drugim człowiekiem.
28. Po zaistnieniu grzechu człowiek zobaczył, że – wbrew zapewnieniu ze strony Kusiciela, a później także wbrew własnym oczekiwaniom – nie jest tym „centrum”, czyli nie posiada życia i nie posiada w sobie władzy nad tym „centrum”, czyli nad życiem. Nawet więcej, musiał zdać sobie sprawę z tego, że to nigdy nie będzie mogło się stać. Zobaczył, że jest nagi i bezbronny, a jednocześnie wybrał już drogę samostanowienia i sam nie mógł powrócić do poprzedniego stanu.
Od tej więc chwili pozostało mu tylko robić wszystko, cokolwiek jest w jego mocy, by siebie potwierdzić, by egzystować, by istnieć czy stale na nowy sposób „zaistnieć”. Ta konieczność potwierdzania siebie jest konsekwencją grzechu i trzyma człowieka w zależności, co z kolei wprowadza go w dalsze grzechy, tworzy wprost ciąg grzechów. Tutaj mają swoje źródło wszelkie reakcje obronne będące skutkiem bolesnego zranienia egzystencjalnego i zmierzające do chronienia siebie przed tym, co jest inne czy wydaje się zagrożeniem. Człowiek chce obronić siebie, swoje „centrum”, centrum swojego życia.
Poczucie zagrożenia życia, które człowiek postrzegał przecież jako dobro, sprawiło, że sam zaczął starać się o to, by to życie utrzymać, zdobywać je samemu, przez własne poznanie dobra i zła. Do tego czasu bowiem człowiek miał w sobie ten punkt ciężkości otrzymany jako dar od Boga i przez Niego tak dalece zapewniony, że mógł siebie i swoje życie dawać drugiemu. Jakość człowieka określało to, że mógł być dla drugiego. Od chwili jednak, kiedy człowiek w swojej świadomości odłączył się od Dawcy życia i zabsolutyzował swoje życie, popadł jakby w wewnętrzną konieczność obrony swego życia, by zachować je dla siebie.
Właściwa relacja z Bogiem i świadomość, że nie człowiek jest panem swego życia, utrzymuje człowieka we właściwym stosunku do swego życia i przeżywania go jako daru dla drugiej osoby. Akceptacja tej prawdy potwierdza w człowieku jego właściwą relację do Boga. Jest to jakby sprzężenie zwrotne. W momencie, kiedy zaneguje on swoją relację z Bogiem, musi absolutyzować swe życie i zabiegać o nie, tak jakby ono tylko od niego zależało – sam siebie widzi w centrum, a z drugiej strony doświadcza lęku o siebie. Tu właśnie możemy wskazać źródło wszelkich zaburzeń w samym człowieku i w jego relacjach z innymi.
* * *
29. świadomość tego, co spowodował grzech, oraz tego, co przyniosło odkupienie, jest niezmiernie ważna dla rozumienia sakramentu chrztu, który wprowadza człowieka w odkupienie i daje możliwość korzystania z owoców tego odkupienia. Mówiąc bardziej obrazowo, chrzest jest wprowadzeniem w proces odkręcania, naprawiania czy niszczenia tego, co spowodował grzech i czym jest grzech jako stan życia, jako życie w grzechu, w mentalności grzechu. Dla dobrego rozumienia chrztu oraz jego działania i jego skutków trzeba najpierw przyjrzeć się temu, czym jest grzech oraz jego działanie i jego skutki. Lekarstwo powinno być odpowiednie do choroby na zasadzie antidotum zwyciężającego chorobę. Podobnie chrzest jest antidotum, czyli lekarstwem na wszystko, co zaistniało jako choroba, błąd, zwichnięcie, zaburzenie w człowieku przez grzech.
Grzech pierworodny, tak jak jest on przedstawiony w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju, ukazuje strukturę każdego grzechu. Można powiedzieć: jest pra-wzorem każdego grzechu. Mówił o tym Ojciec Święty Jan Paweł II w swoich katechezach. Tak jak grzech Adama i Ewy zburzył ich jedność, tak skutki tego zburzenia trwają, cały mechanizm grzechu powtarza się powodując dalsze skutki. Człowiek jest wtłoczony w ciąg grzechów i ich skutków.
Dopiero Jezus Chrystus stawił czoło temu mechanizmowi i zniszczył panowanie grzechu. To zniszczenie nie jest jednak czymś, co obejmuje ludzkość jakby automatycznie, ponad głowami ludzi. Aby mogło się spełniać, musi być przyjęte indywidualnie, osobiście przez człowieka. Dlatego też, aby skutki zniszczenia mechanizmu grzechu przynosiły odpowiedni owoc w życiu człowieka, konieczne jest, by każdy był świadom pokonania mechanizmu grzechu przez Jezusa Chrystusa i przyjął na siebie ten sam proces.
1 To właśnie na pole Kain wyprowadzi Abla, aby go zabić (Rdz 4,8). Teren udręki Izraelitów w Egipcie też będzie określony jako pole (Wj 1,14). Między biblijnym ogrodem i biblijnym polem jest napięcie. Między chrześcijańską wizją małżeństwa, a tą, jaką nakreśla sobie i wypracowuje dla siebie świat też będzie napięcie, a nawet walka. Są to dwie różne taktyki życia.
2 Sam termin wąż, po hebr. nachasz, ma ten sam rdzeń słowny, co wieloznaczny czasownik wyrażający czynności wróżbiarstwa, przepowiadania, oczarowania, zafascynowania. Użycie zaś tutaj tego terminu od razu z rodzajnikiem hanahasz wskazuje na to, że chodzi o rzeczywistość znaną odbiorcy tekstu. To stworzenie jest określone jako przebiegłe. Termin hebrajski arum, a przede wszystkim jego grecki odpowiednik phronimotatos (stopień najwyższy przymiotnika z rdzenia phren-) wskazuje na inteligentną umiejętność dochodzenia do celu wyznaczonego ze swojego punktu widzenia, na zręczne dobranie środków potrzebnych do osiągnięcia postawionego sobie celu