Wymiar społeczny grzechu

Próba spojrzenia na własne życie w kontekście rozważanego tematu

  1. Co rodzi się we mnie, gdy żyjący obok mnie i ze mną ludzie osiągają coś, co mnie się jawi jako sukces, którego może ja nie potrafię osiągnąć, lub też są akceptowani, podczas gdy ja doświadczam niezrozumienia? Jak odbieram sytuacje, w których ktoś jakby wyrastał obok mnie i niezależnie ode mnie, gdy ja uważam, że w jakiś sposób ode mnie zależy, a tymczasem ja pozostaję na boku i nie posiadam wpływu ani uznania?

  2. Spróbuję przywołać w pamięci sytuację, w których chciałem (chciałbym) żeby pewne osoby żyjące obok mnie (jakby) nie istniały. Jak oceniam siebie w tych sytuacjach? Na ile zostało we mnie coś z pragnienia zemsty, nienawiści, obojętności? Na ile dopuszczałem do mojej świadomości, że to ja muszę w sobie ten problem (fakt, odczucie) przepracować i przezwyciężyć? Co powstaje we mnie, gdy ktoś z moich „nieprzyjaciół” przeżywa kryzys, porażkę itp.?

  3. Spróbuję przywołać sytuacje, w których całkowicie przebaczyłem i uczyniłem to ze względu na Ewangelię (Chrystusa), a nie tylko dla świętego spokoju czy własnej satysfakcji.

  4. W jakich okolicznościach czuję, że jest mi trudno (czy jest to wprost niemożliwe) pokonać „barierę”, jaką stanowi nieporozumienie istniejące rzeczywiście lub też będące tylko moim odczuciem czy uprzedzeniem w podejściu do konkretnej osoby?

  5. W jakiej mierze dostrzegam, że w moim planowaniu życia i pracy staram się (za wszelką cenę) dobierać tylko tych ludzi, którzy mi pasują, a z góry wykluczam tych, którzy – jak mi się wydaje – mi nie pasują?