JAK ZAUFAĆ BOGU DO KOŃCA?
Część pierwsza
Autor Listu do Hebrajczyków (Hbr 11, 1n) formułuje bardzo ciekawą definicję wiary: „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”. To zdanie otwiera rozdział 11. zatytułowany „Bohaterskie przykłady wiary dla chrześcijan”. Rozważmy najpierw pierwszą część tej definicji: „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy”.
Kiedy człowiek się czegoś spodziewa? Wtedy, gdy na coś czeka, czego póki co, nie ma. Gdyby miał, to nie spodziewaliby się. Zatem chodzi tu o jakąś rzeczywistość przyszłą.
Czego możesz spodziewać się od Boga? Jedynie dobrych rzeczy, ponieważ Bóg jest dobry i zawsze współdziała we wszystkim ze Tobą, dla Twojego dobra (por. Rz 8,28). Dlatego masz prawo spodziewać się od Niego dobra. Wiara jest zatem pewnością, że Bóg który coś obiecał dotrzyma słowa.
Druga część definicji autora Listu do hebrajczyków mówi: „Wiara jest dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”. O jakie rzeczywistości chodzi? O rzeczywistość życia wiecznego, której zupełnie dzisiaj nie możemy przeniknąć, gdyż serce człowieka nie potrafi pojąć jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (por. 1 Kor 2,9).
Tylko Bóg zna przyszłość, również tę dotyczącą najbliższych dni i tygodni. Wiara jest dowodem, że ta rzeczywistość która ma przyjść, tu i po śmierci będzie dobrem, ponieważ Bóg jest samym Dobrem. To jest klucz do przyjmowania i do dziękczynienia za wydarzenia, które mają nadejść. Nie tylko za rzeczywistość życia wiecznego, ale również za drogę, na którą Pan Cię zaprosi, byś szedł w kierunku rzeczy ostatecznych.
Masz jeszcze jakieś wahania, aby już dziś podziękować Bogu? Przecież dzięki Niemu wiesz tak naprawdę, co Cię czeka. Choć sam nie jesteś w stanie przewidzieć, jak ułożą się następne lata Twego życia, to wiara daje Tobie pewność, że z Bóg wszystko uczyni, abyś wygrał to życie.
To powinno Tobie wystarczyć, by podziękować już teraz za to, co Cię spotka w przyszłości. Wiem, wiem. Masz prawo pomyśleć, że przecież w życiu każdego człowieka zdarzają się nieszczęścia. Ale czy pamiętasz, że Bóg ze wszystkiego wyprowadza dobro? Słowo Boże mówi „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała dla ich dobra” (Rz 8,28). Można powiedzieć też inaczej: „Bóg z tymi, którzy Mu ufają…” Dlatego w każdym położeniu (w chorobie, problemach finansowych, opuszczeniu przez najbliższych itp.) powinniśmy Mu dziękować, ponieważ On wyprowadzi z każdego nieszczęścia konkretne dobro dla Ciebie.
W tym samym rozdziale 11. Listu do Hebrajczyków autor przywołał wielu mężów wiary. Skoncentruję się jedynie na trzech.
Pierwszy z nich to Abraham (Hbr 11, 8): „Abraham wyszedł, nie wiedząc dokąd idzie”. To swego rodzaju ukazanie w praktyce, co znaczy wierzyć. Abraham, który nie znał wcześniej Boga posłusznie przeniósł się z ojcem z Ur chaldejskiego do Charanu. Później Bóg go wezwał z Charanu do ziemi Kanaan. Miał wtedy już 75 lat. Był poważnym już człowiekiem. Wyobraź sobie dzień, w którym Abraham powiedział do swojej żony Sary: „Pakujemy się i idziemy”? Bóg zażądał przeprowadzki od ludzi, którzy myśleli, że resztę życia odpoczną na zasłużonej emeryturze. Co więcej, Bóg nie skazał konkretnego adresu. Pokazał jedynie kierunek – Kanaan.
Zauważ, że Abraham nie był w takiej relacji duchowej z Bogiem, jak może Ty dziś jesteś. Nie znał Boga z katechez, ani od rodziców. Ten człowiek wszystkiego uczył się. Ale miał jedną wyjątkową cechę. Potrafił ufać. Wierzył w obietnicę o darze nowego kraju. Niezręczna po ludzku musiała być to sytuacja, gdy Abraham pakował dobytek swojego życia, a sąsiedzi pytali go o nowy adres. Musiała im wystarczyć odpowiedź: „Nie wiem, gdzie dokładnie będę mieszkał, ale idę w kierunku Kanaanu. Nie potrafił też wyjaśnić starym znajomym, kto mu kazał iść, ani udowodnić, że się nie mylił w decyzji. Cóż za niezręczna sytuacja. Takie scenariusze może wymyślać jedynie Bóg rzeczy niemożliwych.
Jestem głęboko przekonany, że Abraham nie otrzymał więcej informacji, niż Bóg daje Tobie, gdy objawia swoja wolę. Bóg zawsze daje wystarczająco jasne znaki, byś wiedział, o co chodzi. Ważne, abyś nie udawał, że nie wiesz, czego Bóg chce. Bóg nie objawiał się Abrahamowi czytelniej, niż św. Pawłowi, Piotrowi, czy Tobie. Różnica polega na tym, iż oni byli bardziej posłuszni Bożej woli.
Abraham wyszedł nie wiedząc dokąd idzie. Ile razy chciałeś wiedzieć dokąd Bóg Cię zamierza prowadzić? Mówiłeś: „Jezu pójdę za Tobą dokądkolwiek się udasz”. Za dużo chcesz wiedzieć. Jezus nie ma „nory czy gniazda” tzn. nie ma konkretnego adresu na odpoczynek. On, każdego dnia, gdy rano będziesz się budził, zawsze zaskoczy Cię czymś innym niż się spodziewasz, abyś się przekonał, czy Mu ufasz. W życiu duchowym ważnym jest, abyś mówił: „Panie, jeśli chcesz czego innego niż zaplanowałem, to zgadzam się”.
Powróćmy jednak do historii Abrahama, aby prześledzić działanie Boga po abrahamowej zgodzie na wyjście do Kanaanu. Pan Bóg nie przestał go doświadczać. Świadkiem następnej próby miała być góra Moria. Bóg zażądał, aby złożyć w ofierze umiłowanego syna Abrahama, będącego darem od Stwórcy. Szaleńcza rzecz. Spotkałeś w życiu jednego ojca czy matkę, którym Bóg kazał złożyć własne dziecko? Ja nie słyszałem o takim przypadku, ale wierzę, że tak było w przypadku Abrahama.
Wierzę, że Bóg dzisiaj nie bawi się i nie żąda od rodziców zabijania ich dzieci. Dlaczego nie? Bo ta jedna próba Abrahama powinna nam wszystkim wierzącym wystarczyć, aby zrozumieć lekcję z Księgi Rodzaju.
„Złóż syna obietnicy”. Możemy sobie wyobrazić Abrahama, który idzie z Izaakiem na górę Moria. Izaak go pyta jak dziecko tatę: „Ojcze, są drwa, ale gdzie jest ofiara?” „Bóg sam sobie upatrzy ofiarę, mój synu” – rzecze ojciec.
Sytuacja nabiera swoistej ciężkości. Abraham postępuje dalej, nie zatrzymując sie ani na chwilę. Może boi się, iż jeśli stanie to ból jego ojcowskiego serca sparaliżuje go, uniemożliwiając dalsze pełnienie woli Bożej. Idzie więc dalej, a z każdym krokiem jego serce staje się coraz cięższe. Z każdym krokiem Abraham odkrywa na nowo, jak bardzo kocha syna. Każdy kolejny krok zbliża go do miejsca złożenia ofiary (czytaj: miejsca kaźni syna). Szczyt wzniesienia jest tuż, tuż. Chwila, gdy wzniesie nóż nieubłaganie się zbliża. Cierpienie narasta. Trudno oddać syna obietnicy. Trudno zaakceptować prawdę, że choć Bóg podarował syna Abrahamowi, to Stwórca dalej ma prawo do niego.
Bracie i Siostro, co lub kto jest twoim synem obietnicy? Moim synem obietnicy, w którymś momencie życia stał się dar ewangelizacji. Otrzymałem go jeszcze w seminarium. Odkrywałem jego moc chodząc przez 4 lata do więzienia, gdy widziałem, że skazani słuchali mnie na katechezie jak grzeczni chłopcy. Będąc 22-letnim klerykiem potrafiłem ich przekonać, że słuchając Słowa Bożego mają szansę otrzymać nową jakość życia. W tym samym czasie nadarzyła się nowa okazja do odkrywania mocy Słowa podczas ewangelizacji na Festiwalu Muzyki Rockowej w Jarocinie.
Przez pierwsze lata posługi kapłańskiej Pan potwierdzał na różne sposoby, iż podarował mi syna obietnicy, którym był dar głoszenia Słowa Bożego potwierdzanej znakami i cudami (por. 2Kor 12,12). Aż wreszcie nadszedł dzień, gdy otrzymałem od mojego Biskupa propozycję studiów za granicą. Zrozumiałem wtedy, iż jest to jednocześnie zaproszenie Boga na górę Moria, gdzie chce On, abym złożył mego syna obietnicy. Rozumiałem bowiem, że wyjazd na studia zredukuje do minimum możliwość posługiwania w dziele ewangelizacji, animacji wspólnot charyzmatycznych oraz zdecydowanie ograniczy okazje do głoszenia kazań, konferencji czy katechez. Na szczęście starczyło mi odwagi, abym to uczynił. Wkrótce Pan potwierdził moje rozeznanie. Po pierwszym roku pobytu na studiach (czytaj: nauki języka francuskiego i odkodowywania moich notatek z wykładów pisanych fonetycznie ze słuchu) wygłosiłem co najwyżej kilka kazań i wyspowiadałem kilka osób. To było prawdziwe ogołocenie! Bynajmniej nie żałuję tamtej decyzji. Po skończonych studiach odkryłem bowiem, że okres, gdy usta zamilkły zaowocował uważniejszym słuchaniem. Dziś Pan na nowo pozwala mi posługiwać darem ewangelizacji. Mój Izaak nie umarł. Pan chciał jedynie sprawdzić, na ile Mu ufam, oraz czy kocham Jego bardziej, niż Jego dary.
Bracie i Siostro, warto złożyć syna obietnicy. Gdy Bóg o to prosi daje wiele znaków, byś nabrał pewności, że to jego wola, a nie Twoja wyobraźnia. Często dowodem na to, co ma być złożone jest właśnie nasz wewnętrzny opór przed dokonaniem tego.
Dlaczego jednak, choć wiemy, iż warto słuchać Boga, tak trudno jest przyjmować wolę Bożą czyli zaufać?
Ciąg dalszy nastąpi.
Ks. Tomasz Bieliński