Niedziela 11 grudnia
„Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? (…)A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.”
W tej scenie, a właściwe w pośrednim dialogu Jana z Jezusem, może nas dziwić bardzo otwarte pytanie Jana o Mesjasza. Nie było by w tym pytaniu nic dziwnego, gdyby Jan nie znał wcześniej Jezusa, począwszy od pierwszego spotkania w Ain Karim po chrzest w Jordanie. A jednak, uwięziony przez Heroda, pogrążony w swoich myślach i oczekiwaniach, wypowiedział to, co nurtowało jego serce. To jest dobre pytanie dla nas: na jakiego Mesjasza oczekujemy? Jaki mamy realny obraz Mesjasza w naszym sercu? Jan miał szczególną misję – miał poprzedzić przychodzącego Mesjasza. Zgoda, zrobił swoje, ale pewnie przesadził z tą groźbą dla ludzi, bo zobaczył w Jezusie nie srogiego sędziego, który przychodzi z kosą, by wyciąć grzeszników z Galilei i Judei, ale miłosiernego i łagodnego. Jan usłyszał o cudach uzdrowień i wskrzeszeń. Dalej, o głoszeniu Dobrej Nowiny. A na końcu, o wierze. Ale tej szczególnej. W dosłownym tłumaczeniu Jezus powiedział do Jana te słowa; „szczęśliwy ten, kto się Mną nie zgorszy”. Tak, Jezus mówi o zgorszeniu, ale nie złem, tylko tym, że cuda, których dokonał, nie wyczerpują Jego misji. One są dowodem czegoś o wiele ważniejszego. Jezus całym swoim życiem objawia prawdę o swoim Ojcu, o Bogu, który jest miłością. Cała działalność Jezusa w ludzkim rozumieniu i na przekór oczekiwaniom na politycznego Mesjasza zakończy się klęską. Jezus jednak pragnie objawić bogactwo życia, które jest Bogu, dlatego dokonał wydania siebie na krzyżu. My jesteśmy już przyzwyczajeni do znaku krzyża. Ale wtedy? Ten znak był zgorszeniem dla ludzi. Jezus zmartwychwstał i żyje, dlatego że był wierny Bogu do końca. Dziś warto przyjść do Jezusa ze swoim bagażem wątpliwości, pytań, by nie zostać z nimi sam na sam. Jezus czeka na ciebie! Otwórz swoje serce przed Nim! On cię nie zawiedzie! Jezu Chryste, dziękuję Ci, że zawsze jesteś przy mnie i nic, co we mnie się dzieje, nie jest Ci obojętne. Prowadź mnie po drodze wiary. Prowadź mnie, kiedy brakuje pocieszeń, a bardziej doskwierają rozterki, oschłości i zniechęcenie. Jezu, ufam Tobie!