DOBRY SAMARYTANIN

1. Naszym bliźnim jest każdy, kto do nas podchodzi i potrzebuje pomocy. Pierwszym wyrazem miłości jest przybliżanie wiary.


Będziesz miłował… bliźniego swego jak siebie samego -odpowiedział poprawnie i bez wahania Doktor Prawa. Jezus zaś to potwierdza: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. Tak mówi Ewangelia z dzisiejszej Mszy świętej.

To przykazanie istniało już w prawie żydowskim, które ujmowało je w konkretnych i praktycznych regułach. Na przykład w Księdze Kapłańskiej czytamy: Kiedy żąć będziecie zboże ziemi waszej, nie będziesz żął aż do samego skraju pola i nie będziesz zbierał kłosów pozostałych na polu. Nie będziesz ogołacał winnicy i nie będziesz zbierał tego, co spadło na ziemię w winnicy. Zostawisz to dla ubogiego i dla przybysza. Po wyszczególnieniu innych sposobów okazywania miłosierdzia Święta Księga powiada: Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego.

Jest to odległa zapowiedź tego, czym będzie przykazanie Pańskie. Ale istniała wątpliwość co do terminu „bliźni”. Nie było pewne, czy odnosi się do własnego klanu rodzinnego, do przyjaciół, do tych, którzy przynależą do ludu Bożego… Były różne odpowiedzi. Dlatego uczony w Piśmie pyta Pana: kto jest moim bliźnim? komu mam okazywać taką miłość i miłosierdzie?

Jezus odpowie w przepięknej przypowieści spisanej przez św. Łukasza: Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego odeszli. Oto jest mój bliźni: człowiek, każdy człowiek, ktoś, kto potrzebuje mojej pomocy. Pan nie mówi o rasie, przyjaźni czy pokrewieństwie. Nasz bliźni jest w pobliżu nas i potrzebuje pomocy. Nic nie mówi o jego kraju, o jego wykształceniu, ani o jego sytuacji społecznej: homo ąuidam, jakiś człowiek.

Na drodze naszego życia spotykamy ludzi zranionych na duszy i na ciele, obnażonych, na pół umarłych. Jeżeli będziemy zjednoczeni z Panem, troska o innych wyrwie nas z naszej dotychczasowej drogi i wszelkiego naszego egoizmu, i poszerzy nasze serce, chroniąc nas przed upadkiem w małostkowość. Napotkamy ludzi obolałych z braku wyrozumiałości i czułości dla innych, albo takich, którym brak najbardziej podstawowych środków materialnych. Spotkamy ludzi zranionych upokorzeniami ich ludzkiej godności, pozbawionych szat swych najbardziej elementarnych praw ludzkich: w sytuacji rozpaczy wzywającej o pomstę do nieba. Chrześcijanin nigdy nie może przejść obok nich, tak jak to uczyniły niektóre postacie z przypowieści.

Codziennie spotykamy człowieka pozostawionego na pół umarłym, nie nauczonego podstawowych prawd wiary, zgorszonego złym postępowaniem lub poprzez nowoczesne środki masowego przekazu będące w służbie zła. Nie możemy nigdy zapominać, że najwyższym dobrem człowieka jest wiara, która jest ponad wszystkie dobra materialne i ludzkie. „Zdarzy się tak, że zanim zaczniemy nauczać wiary, będziemy musieli podejść do rannego u skraju drogi, by wyleczyć jego rany. Oczywiście. Ale nigdy nie możemy wyłączyć z naszych trosk jako chrześcijanie przekazywania wiary, wychowania do niej, i głoszenia chrześcijańskiego sensu życia. A obok wiary zadbamy o inne dobra: o kulturę, oświatę, formację charakteru, sens pracy, uczciwość w stosunkach z ludźmi, moralność w obyczajach, pragnienie sprawiedliwości społecznej, żywe i konkretne wyrazy właściwie rozumianej miłości.

Chrześcijanin nie może gardzić osobistym i społecznym dobrobytem tylu ludzi znajdujących się w potrzebie, ale nie możemy stawiać na drugi plan, nigdy, troski o oświecenie sumień w porządku wiary, i życia religijnego.