„Ziarno niepostrzeżenie kiełkuję i rośnie”


Tym posianym ziarnem jest najpierw Słowo Ojca, złożone w łonie Dziewicy, w Betlejemskiej szopie, w trzydziestoletniej samotności, aż zakiełkuje, wystąpi na powierzchnię jako bogaty, pełny kłos i będzie rozsiewać swoje słowo dookoła siebie na palestyńskiej ziemi. My już przez całe lata słuchamy tego słowa w Kościele w ewangelii albo czytamy wieczorem przy lampie. Smuci nas, że to ziarno już tyle razy siane było w naszej duszy, ale dotychczas chyba nie wydało swojego owocu. Stale jesteśmy mało ludźmi, a jeszcze mniej chrześcijanami. Może tracimy cierpliwość i zrezygnowanie powtarzamy: ze mnie już nic nie będzie. A nie widzimy, że ziarno ma niekiedy długi okres kiełkowania. Niekiedy lata całe czeka na odpowiednie warunki. Naszym zadaniem jest siać dostatecznie głęboko i prosić przy tym o wzrost, który Bóg da wtedy, kiedy to będzie według Jego planu najstosowniejsze. Gdy będzie się nam wydawało, że ziarno posiane nie kiełkuje, nie traćmy ufności. Zjawi się to może po dziesięciu, może po szesnastu latach, jak to było w przypadku św. Augustyna. Na całym świecie sieje się urodzajne słowo Boże według nakazu Mistrza, nawet jeśli wie, że sieje na twardą i nieprzyjazna glebę. Nigdy nie zapominajmy optymizmie słów Pisma Świętego, według których ziarno Bożego słowa kiełkuje i rośnie, a człowiek często nie wie jak.