UCZYĆ SIĘ MODLITWY
1. Poczucie dziecięctwa Bożego winno zawsze towarzyszyć naszej modlitwie.
Jezus często usuwał się na miejsca odosobnione, aby się modlić. Jego uczniowie wiele razy znajdowali Go na serdecznej rozmowie z Ojcem niebieskim. Pewnego dnia, gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzeki jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas modlić się… Także my powinniśmy o to prosić Pana: Jezu, naucz mnie rozmowy z sobą, powiedz mi, jak i o co powinienem Cię prosić. Chociaż bowiem od lat modlimy, się, czasami stoimy przed Bogiem jak dziecko, które ledwo potrafi wymówić parę źle wyuczonych słów.
Pan nauczył ich wówczas kilku sposobów modlenia się oraz jednej wspaniałej modlitwy: Ojcze nasz- Usta Jego wypowiadały każde słowo tej modlitwy powszechnej ze szczególną intonacją. On także uczy nas ufności, która zawsze winna ożywiać naszą rozmowę z Bogiem. Ufność jest podstawą każdej prawdziwej modlitwy. Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północny i powie mu: „Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi i nie mam, co mu podać”. (…) Mówię wam: chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Ufna modlitwa decyduje o naszych związkach z Bogiem. Jesteśmy dziećmi Bożymi, dziećmi potrzebującymi, i tylko Bóg pragnie i może nas obficie obdarować: Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda my, kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża ? Lub też gdy poprosi o jajko, czy poda mu skorpiona?
Pan sam czyni się poręczycielem naszej prośby: Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka znajduje, a kołaczącemu otworzą. Jest to powiedziane stanowczo. Dlatego odejdziemy z próżnymi rękami tylko wtedy, gdy będziemy z siebie zadowoleni, gdy uznamy, że niczego nie potrzebujemy. Stanie się tak również wtedy, gdy zadowolimy się osiągnięciem drugorzędnych celów, albo zaczniemy pertraktować ż własnymi wadami i opieszałością; Bóg bowiem głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia. Powinniśmy udać się przed Najświętszy Sakrament, jako bardzo potrzebujący, do Tego, który wszystko może. Udać się tak, jak przychodzili do niego trędowaci, ślepi, paralitycy. „Modlić się – zaznacza Jan Paweł II, komentując ten fragment Ewangelii – to znaczy odczuwać swoją niewystarczalność, odczuwać ją poprzez najróżniejsze potrzeby, które stają przed człowiekiem, potrzeby, które zawsze należą do jego życia. Jak na przykład potrzeba chleba, na którą powołał się Chrystus, podając jako przykład owego człowieka, który budzi swojego przyjaciela o północy, aby go prosić o chleb. Podobnych potrzeb jest wiele. Potrzeba chleba jest w pewnym sensie symbolem wszystkich potrzeb materialnych potrzeb ciała ludzkiego. Ale skala tych pogrzeb jest o wiele szersza.
Pokora wynikająca z poczucia naszych ograniczeń, nędzy, braku wielu talentów oraz ufność, iż Bóg jest Ojcem niezrównanym, zatroskanym o swoje dzieci, stanowią podstawo we nastawienie, z jakim codziennie winniśmy przystępować do modlitwy. Mówi dalej papież: „Nauczyć się modlić, to znaczy nauczyć się Ojca». Jeżeli nauczymy się, w pełnym znaczeniu słowa, w swoim pełnym wymiarze rzeczywistości «Ojciec», nauczymy się wszystkiego. (…) Nauczyć się, kim jest Ojciec, znaczy nauczyć się tego, czym jest absolutna ufność. Nauczyć się ojca znaczy zdobyć pewność, że On nie będzie mógł odmówić absolutnie niczego. To wszystko jest powiedziane w dzisiejszej Ewangelii. On ci nie odmawia nawet wtedy, kiedy wszystko, materialnie i psychologicznie, zdaje się wskazywać ma odmowę. On ci nigdy nie odmawia. Nigdy też nie przestaje On troszczyć się o nas. Podczas rozmowy z Bogiem winniśmy zawsze pamiętać o swoim synostwie Bożym i naszej ograniczoności.