„Synu Dawida, ulituj się nade mną!” 


Bartymeusz zanim odzyskał wzrok prosił, wołał i krzyczał. Można powiedzieć, że cofnął się do dzieciństwa, inni próbowali go uciszyć zagłuszyć, ale on się nie poddawał. Tak jak dziecko krzyczy i domaga się czegoś dla siebie, a dorośli robią wszystko by tylko się uciszyło. Żebrak mimo swojej nędzy miał w sobie wielką wiarę i nadzieję. W życiu każdego z nas jest taki czas, gdy duszę ogrania niemoc i mrok. Do któregoś momentu wydawało się, że świat ducha jest kolorowy, aż pewnego dnia nastała ciemność. Dusza stała się niewidoma. Wtedy najtrudniej jest wołać do Pana . Jednak tylko w ten sposób można duszy przywrócić wzrok. Im większy mrok, tym gorliwszego potrzeba wołania, wbrew odczuciom, w których nie znajdzie się pociechy. Od Bartymeusza powinniśmy wziąć przykład pokornej prośby i wołania, by Pan zdjął z naszych oczu opaski, byśmy mogli zobaczyć swoją nędzę. Kto nie czuje się chory, ten nie idzie do lekarza. Kto nie czuje się grzesznikiem, ten nie idzie do Jezusa. Kto jest najbiedniejszy, ale rozeznaje i ma świadomość swojej nędzy, ten ma największe szanse spotkać Jezusa.