„Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę” 


Bóg stale w jakiś sposób mówi. I to do każdego osobiście. Mówi do mnie ufnie, po przyjacielsku, i surowo, po ojcowsku, albo serdecznie, po bratersku. Wielka szkoda, że stale mamy ucho nastawione na wszystkie inne dźwięki: na szelest zarobionych pieniędzy, na brzękanie kieliszków, na szum luksusowych samochodów… Z powodu tych i innych dźwięków nie możemy usłyszeć Jego słów. Nasze uszy są obojętne na jego mowę, zamknięte, a my duchowo głuchniemy. Otrzymaliśmy dwoje uszu. I naprawdę nie po to, aby słowo Boże jednym z nich do nas weszło, a drugim wyszło na zewnątrz, ale po to, abyśmy jeśli jednym Go nie usłyszymy, mogli się posłużyć drugim… Cóż z tego, skoro żadnym nie słuchamy Boga. Cóż możemy potem innym o Nim powiedzieć? Z tego powodu w życiu duchowym jesteśmy często głuchoniemi. Te dwa nieszczęścia często idą ze sobą w parze. Jeśli jesteśmy głusi, jest całkiem pewne, że będziemy także i niemi…Jeśli jednak słuchamy, będziemy mówić o Bogu. Najczęściej słowami, a najpiękniej i najbardziej owocnie – czynami. Bóg pragnie dzisiaj otworzyć nasze serca i dusze, oczy i uszy naszych wnętrz, na swoją miłość, na słowo, które płynie z wnętrza tej miłości. Bóg, który przecież jest miłością, nieustannie otwarty jest na swoje stworzenie. Już ze swej istoty, miłość nigdy nie zamyka się w sobie, ale otwiera. Gdybyśmy przyjrzeli się miłości, zobaczylibyśmy otwarte ramiona, wyciągnięte do ludzi, otwarte serce na ich potrzeby, otwarte rany, z których wypływa miłosierdzie. Bóg cały jest otwarty.