„Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców”
Można do Boga podchodzić klasycznie, to znaczy uznać, że On jest, i w życiu, na modlitwie, próbować do Niego odnosić nasze wybory. Tylko, że wtedy kończy się na tym, że Bóg ciągle zostaje swoistym arbitrem naszego życia, który może nie tyle osądza, co któremu trzeba zdawać relację. Ta ewangelia dzisiejsza, prócz jej teologicznych znaczeń, pokazuje człowieczeństwo Jezusa. Wszedł do świątyni i obejrzał wszystko, zdenerwował się na drzewo i wywalił wszystkich kupców ze świątyni. Co znaczy owo obejrzenie wszystkiego? Szukał czegoś, ciekawy, nie wiedział po, co tam wszedł?. A Drzewo?- nie rozumiemy, że owoce są, wtedy, kiedy jest na nie czas. Mamy taką tendencję do oskarżania się, że ciągle nie przynosimy owoców, nie da się tak. Trzeba się do tego przygotować, a czas wydawania owoców jest krótszy, dużo krótszy, od czasu przygotowywania się do tego. Dlaczego Jezus przeklął drzewo, na którego owoce, jeszcze nie było czasu?. Po raz kolejny, przekonuję się, że Boga nie da się zamknąć w jednym, raz na zawsze, zapisanym schemacie. Chcemy tak bardzo być Jego człowiekiem, tak myśleć jak On. Czy wszystko, co działam, jak żyję, co głoszę, jest tylko tynkiem na słabym murze? Czy żyję w taki wielkim zakłamaniu? Czy to takie dziwne, że jestem tylko słabym człowiekiem, który czasem potrzebuje potwierdzenia?. Wszystkie te wypowiedzi, wskazując na ścisły związek wiary z modlitwą. Bóg, zgodnie ze swoją wolą, wysłucha każdej modlitwy, jeżeli człowiek zwraca się do Niego z wiarą i jest wolny od urazy w stosunku do swego bliźniego. Paradoksalnymi słowami: Wierzcie, że otrzymaliście wszystko, o co prosicie w modlitwie Jezus nawołuje do całkowitego zawierzenia Bogu. On bowiem wie o wszystkich potrzebach człowieka i spełnia jego prośby, zanim zostaną wypowiedziane, pod warunkiem jednak, że są zgodne z Jego wolą.