CNOTY LUDZKIE W APOSTOLSTWIE
2. Roztropność i „fałszywa roztropność”.
Wypełniając swoje zadanie, owi czterej przyjaciele wykazali się cnotą roztropności, która każe szukać najlepszej drogi do celu. Odrzucili fałszywą roztropność, którą św. Paweł nazywa roztropnością ciała, a która jest równoznaczna z małodusznością, dążącą jedynie do dobra cielesnego tak, jak gdyby to ono stanowiło główny lub jedyny cel życia. „Fałszywa roztropność” oznacza udawanie, hipokryzję, podstępność, interesowne i egoistyczne wyrachowanie, które ma na względzie przede wszystkim interes materialny. I dlatego ta fałszywa cnota w rzeczywistości oznacza strach, lęk, tchórzostwo, pychę, lenistwo… Gdyby ci mężczyźni kierowali się roztropnością ciała, ich przyjaciel nie dotarłby przed oblicze Jezusa, a oni nie ujrzeliby ogromnej radości, jaka rozjaśniła spojrzenie Jezusa, kiedy uleczył chorego. Pozostaliby u wejścia do domu pełnego ludzi, skąd nawet nie słyszeliby głosu Jezusa.
Mężczyźni ci praktykowali gorliwie cnotę roztropności, która w każdym wypadku mówi nam, co wypada uczynić -jakkolwiek może się to okazać trudne – albo co przestać czynić, która ukazuje nam środki prowadzące do zamierzonego celu, która wskazuje nam, kiedy i jak powinniśmy postąpić. Przyjaciele ci dobrze znali swój cel: dotrzeć do Pana i szukali środków, by tego dokonać: musieli wejść na taras domu i uczynić otwór dostatecznie duży, żeby spuścić łoże z paralitykiem przed oblicze Jezusa. Nie przywiązywali dużej wagi do pełnych fałszywej roztropności słów innych osób, które radziły im poczekać na lepszą okazję.
Owi mężczyźni z Kafarnaum byli prawdziwymi przyjaciółmi tego człowieka, który o własnych siłach nie mógł zbliżyć się do Nauczyciela, gdyż „cechą przyjaciela jest czynienie dobrze przyjaciołom, zwłaszcza tym, którzy są najbardziej potrzebujący”, a nie ma potrzeby większej od potrzeby Boga. Dlatego pierwszym dowodem przyjaźni jest zbliżanie przyjaciół do Chrystusa, źródła wszelkiego dobra; nieograniczanie się do starań, żeby nie czynili nic złego i nie prowadzili życia nieuporządkowanego, lecz troska o to, aby dążyli do świętości, do której zostali powołani wszyscy i aby Pan udzielił im niezbędnych łask. Nie ma większej przysługi od wsparcia ich w drodze ku Bogu. Nie możemy ofiarować im większego dobra. Dlatego powinniśmy starać się o wielu przyjaciół i nawiązywać autentyczne przyjaźnie.
„Prawdziwy przyjaciel nie może mieć dla swego przyjaciela dwóch twarzy: przyjaźń, jeżeli ma być lojalna i szczera, wymaga wyrzeczeń, prawości, wzajemnego świadczenia uprzejmości, szlachetnych i godziwych przysług. Przyjaciel jest mocny i szczery, jeżeli zgodnie z nadprzyrodzoną roztropnością, wielkodusznie i za cenę osobistych wyrzeczeń myśli o innych. Od przyjaciela oczekuje się wzajemności w zaufaniu, które rodzi się wraz z prawdziwą przyjaźnią; oczekuje się uznania tego, czym jesteśmy, a także jasnej i jednoznacznej obrony, kiedy zajdzie taka potrzeba.
Od samego początku przyjaźń była naturalną drogą ku temu, by wielu ludzi znalazło wiarę w Jezusa Chrystusa i samo powołanie do pełniejszego oddania się. Jest to droga naturalna i prosta, która omija liczne przeszkody i trudności. Pan często pragnie posługiwać się tym środkiem i daje się przezeń poznać. Pierwsi uczniowie, którzy poznali Pana, udali się z tą Dobrą Nowiną w pierwszej kolejności do tych, których kochali. Andrzej pociągnął za sobą Piotra, swego brata; Filip – swego przyjaciela Natanaela, Jan z całą pewnością skierował ku Panu swego brata Jakuba0. Czy i my postępujemy tak samo? Czy spieszymy, by podzielić się najwyższym otrzymanym dobrem z tymi, których najbardziej sobie cenimy? Czy rozmawiamy o Bogu ze swoimi przyjaciółmi, ze swoimi krewnymi, z kolegami ze studiów lub z pracy? Czy nasza przyjaźń jest środkiem do tego, by inni bardziej zbliżyli się do Chrystusa?