DOM MODLITWY
2. Świątynia miejscem modlitwy.
Dom mój będzie domem modlitwy. Jakże jasne jest wyrażenie, które określa Świątynię jako dom Boży. Tak też i powinniśmy ją traktować- przychodzić do niej z miłością, z radością a także z wielkim szacunkiem, jaki należy się miejscu, w którym oczekuje nas sam Bóg.
Często mamy wiadomości lub jesteśmy świadkami aktów i ceremonii z życia politycznego, akademickiego, sportowego: przyjęć, defilad, olimpiad… Zauważamy podczas nich, że uroczysty protokół i pewna ceremonialność wcale nie są zbędne. Takie drobiazgi, czasami bardzo nieznaczne -jak kolejność wchodzenia, sposób ubierania się, tempo kroków… – rzucają się w oczy i nadają spotkaniu specjalną wartość i znaczenie.
Również pomiędzy ludźmi uczucia wyrażają się w drobnych uczynkach i staraniach. Serdeczność i przyjaźń, które ofiarowują sobie przyszli małżonkowie, same w sobie nie stanowią miłości, ale właśnie w nich przejawia się pełnia ich uczucia. Jest to określony rytuał, który jest człowiekowi potrzebny, by mógł on wyrazić głębię swego serca. Człowiek, który nie jest jedynie ciałem ani jedynie duszą, ma potrzebę wyrażenia swej wiary w aktach zewnętrznych i namacalnych, które dokładnie ukażą to, co czuje w swoim sercu. Gdy widzimy, że ktoś pobożnie klęka przed Najświętszym Sakramentem z łatwością pomyślimy: ten człowiek ma wiarę i kocha Boga. I gest uwielbienia, będący owocem tego, co nosi w swoim sercu, pomaga jemu samemu i innym żywić większą wiarę i większą miłość. Jan Paweł II zwraca uwagę na wpływ, który na nim wywarła prosta pobożność jego ojca: „Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego ojca na kolanach, tak jak na kolanach widziałem go zawsze w kościele parafialnym. Nigdy nie mówiliśmy z sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego ojca byt jakimś pierwszym duchowym seminarium.
„W liturgii Mszy świętej wyrażamy naszą wiarę w rzeczywistą obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina, między innymi klękając lub skłaniając się głęboko na znak adoracji Pana. Ten kult uwielbienia, należny sakramentowi Eucharystii, okazywał zawsze i okazuje Kościół katolicki nie tylko w czasie obrzędów Mszy świętej, ale i poza nią, przez jak najstaranniejsze przechowywanie konsekrowanych Hostii, wystawianie ich do publicznej adoracji wiernych i obnoszenie w procesjach. Kadzidło, ukłony, przy klęknięcia, właściwy dla ceremonii ton głosu, godność muzyki sakralnej, ozdób i sakralnych przedmiotów, wspaniałość tych elementów kultu, ich czystość i dbałość o nie były zawsze przejawem wiary ludu. Sam splendor np. naczyń liturgicznych ułatwia zrozumienie, iż chodzi tu o cześć dla Boga. Kiedy przyglądamy się z bliska jakiejś monstrancji z wieku XVI i XVII, stwierdzamy, że sztuka staje się coraz bogatsza i wspanialsza, im bardziej przybliża się do miejsca, gdzie znajduje się Przenajświętszy Sakrament. Najwspanialsze dzieła sztuki przeznaczone są dla Boga i tylko On może je docenić. Ten artyzm i mistrzostwo wykonania, wyrażające się w dbałości o najdrobniejszy szczegół, znacznie nam pomagają w poznaniu obecności samego Boga.
Również Panu nie jest obojętne, w jaki sposób przychodzimy Go pozdrowić, jak zachowujemy się przy wejściu do Jego świątyni, czy przychodzimy na Mszę świętą punktualnie, czy starannie przyklękamy przed Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie, czy zachowujemy postawę skupienia w Jego obecności… Czy dla nas świątynia jest miejscem, gdzie oddajemy cześć Bogu, gdzie spotykamy się z Jego prawdziwą, rzeczywistą i substancjalną obecnością?