Piątek 23 stycznia
„Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego.”
Pan powołuje kogo chce, jak chce i kiedy chce. To życie jakie mieliśmy, zdarzenia, szczęścia i smutki, bóle, cierpienia, nie były bez powodu. To wszystko albo czegoś miało nas nauczyć, albo umocnić, na to, z czym przyjdzie nam się jeszcze zmierzyć. Bo w tej całej naszej drodze, nie byliśmy nigdy sami, choć mogłoby się nam tak wydawać. Pan Cię niósł na ramionach przez cały ten czas i mówił do Ciebie subtelnie, nawoływał delikatnie na dnie Twego serca, może próbował do Ciebie dotrzeć przez innych ludzi, albo tak kierował sytuacjami, abyś Go w końcu dostrzegł. Czy to Mu się udało? Pewnie tak, skoro to czytasz – widzisz już Jezusa, machającego do Ciebie z tej góry i możesz nawet Go z daleka rozpoznać, że jest miłością, ale to dopiero „połowa sukcesu”. Pan przywołuje kogo chce, ale też z tych, kto chce, przychodzi do Niego. Od nas zależy czy ten ostatni decydujący krok poweźmiemy w jego stronę. A Pan, chcę się Tobą posługiwać i posyłać Cię do ludzi, dając Ci wszelkie błogosławieństwo. Jezu Ty, mnie powołujesz do specjalnego zadania, bo masz dla mnie niepowtarzalny plan, proszę Cię, przyjdź do mnie z odwagą, aby moje raz powiedziane tak, trwało nieustannie wobec Twego Oblicza.