Piątek 3 kwietnia

” Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu. I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. (…) wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.”

Pierwsze, co przebija się przez te słowa to fakt, że człowiek jest bardzo niedoskonały, w swej ludzkiej naturze tak mało widzimy, tak mało rozumiemy, ale – co najgorsze – tak mało wierzymy i ufamy Bogu. Jezus niezłomnie i ciągle z miłością próbuje nam pokazać na różne sposoby drogę wiary, przyciągnąć nas do Boga. Żydzi nie wierzą Jego słowom, więc powołuje się na dzieła, jakich dokonuje, lecz nadal – jak grochem o ścianę. Na ich oczach przecież uzdrawiał, wypędzał złe duchy! Byli tego świadkami. Jednak grzeszna, nietrwała ludzka natura szybko o tym zapomniała. I cóż się dzieje? Niektórzy uwierzyli… lecz nie Jezusowi, a dopiero Janowi. Odpowiedzmy sobie dzisiaj: czy ta Ewangelia nie mówi właśnie o mnie? Czy mimo tego, że Jezus wciąż wyciąga do nas rękę i chce do nas mówić, słuchać nas, my nie wybieramy tego, co przychodzi łatwiej, szybciej, co mówi świat? Żydzi otrzymali łaskę od Pana, że na swojej drodze spotkali Jana, który Jezusa miłował i dał o Nim świadectwo. My w swoim życiu spotykamy różnych ludzi – i tych, którzy Jezusa kochają i wręcz przeciwnie. Czasem już nie wiadomo kogo mamy słuchać, komu wierzyć. Jednak Jezus jest stały, niezmienny. Proszę Cię Jezu, byś dał nam tę łaskę, byśmy potrafili każdego dnia wywyższać Cię w naszym życiu. Bądź Panem mojego życia, Królem mojej codzienności. Niech Twoja miłość wyleje się na każdego, kto czyta te słowa. Bądź uwielbiony na wieki, Jezu Chryste!