Piątek 9 stycznia
„Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć.”
„Bóg jest miłością” – słyszymy w pierwszym czytaniu, więc skoro Jemu oddaliśmy swoje życie i trzymamy się Go, to wszystko co nas spotyka i czego doświadczamy, dzieje się za przyzwoleniem Boga, a więc też za przyzwoleniem miłości. Wszechmocny ma wzgląd w nasze życie i serce, i nic w nas ani wokół, nie dzieje się bez Jego wiedzy. Bóg nas kocha i chcąc wyjść nam na spotkanie, często nas doświadcza. Może nie ma innego wyjścia? Może to jedyny sposób aby do nas dotrzeć? Bóg chce rozbić to nasze małe serduszko, w którym nie mieści się ogrom Jego miłości i wstawić nowe, większe i bardziej pojemne. Jednak my często widząc zbliżające się trudności, jak apostołowie w łodzi, zaczynamy krzyczeć. Mamy pretensje do Pana Boga, że właśnie nas to spotkało. Czy widzisz w swoich nowych, ale ciężkich doświadczeniach Jezusa czy tylko zjawę? On chce Cię odnajdywać i choćby Ci się wydawało, że w zbyt ciemne i dalekie miejsce od Niego odpłynąłeś na jeziorze swojego życia, Jezus i tak kroczy po nim do Ciebie i jak apostołów, uspokaja dzisiaj każdego z nas: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się!”. Jezu, dziękuję Ci za to, czym mnie dzisiaj doświadczasz i że nie zostawiasz mnie nigdy samego, Ty mnie kochasz, dlatego jak mądry rodzic, dajesz mi czasem trudne zadania, spraw proszę, bym w nich nie widział zjawy, ale zawsze rozpoznawał Twoją miłość i doskonały plan wobec mnie.