WPATRZENI W NIEBO
2. Co nam przeszkadza patrzeć w niebo?
„Tak więc napotkał Pan ową kobietę, która była pochylona od osiemnastu lat: w żaden sposób nie mogła się wyprostować (Łk 13,11). Podobni do niej -wyjaśnia św. Augustyn – są ci, których serce utkwione jest w ziemi. Po pewnym czasie utracili zdolność patrzenia w niebo, oglądania Boga i cudu stworzenia. „Ten, kto jest pochylony, zawsze patrzy na ziemię, a ten, kto szuka rzeczy przyziemnych, nie pamięta, za jaką cenę został odkupiony. Zapomina, iż wszystkie rzeczy stworzone powinny prowadzić go do nieba.
Katechizm uczy nas, że „osoba ludzka, obdarzona duszą duchową, rozumem i wolą, od chwili swego poczęcia jest zwrócona do Boga i przeznaczona do szczęścia wiecznego. Kobietę uzdrowioną przez Jezusa diabeł trzymał na uwięzi tak, iż nie mogła patrzeć w niebo przez osiemnaście lat. Niestety często zdarza się, że ludzie spędzają cale życie zapatrzeni w ziemię, zniewoleni przez pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę tego życia. Pożądliwość ciała uniemożliwia widzenie Boga, gdyż jedynie ludzie czystego serca Boga oglądać będą8; „pożądliwości ciała nie można sprowadzić do nieporządku zmysłowego; w grę wchodzi także wygodnictwo, brak entuzjazmu, co popycha nas do szukania tego, co najłatwiejsze i przyjemne na – zdawałoby się – krótszej drodze, chociażby za cenę sprzeniewierzenia się Bogu (…).
„Drugim nieprzyjacielem jest pożądliwość oczu, rodzaj ograniczenia prowadzący do doceniania jedynie tego, co jest dotykalne. Oczy przykute do rzeczy ziemskich stają się niezdolne do odkrycia rzeczywistości nadprzyrodzonej. Dlatego możemy używać słów z Pisma Świętego, kiedy odnosimy się do niewystarczalności dóbr materialnych i więcej; w stosunku do deformacji wynikającej z uproszczonego pojmowania, tego, co nas otacza- tych wszystkich okoliczności życia i czasu – tylko na sposób ludzki.
Oczy duszy słabną; rozum uważa się za samowystarczalny: niby pojmuje wszystko i pomija Boga (…). W ten sposób nasze życie może łatwo uzależnić się od trzeciego nieprzyjaciela, superbia vitae, pychy żywota. Nie chodzi tu tylko o przelotne próżne myśli czy o miłość własną: jest to ogólna pyszałkowatość. Nie okłamujmy samych siebie, bo to najgorsze zło i początek wszystkich błędnych dróg. Żaden z tych nieprzyjaciół nie pokona nas, jeżeli zdobędziemy się na niezbędną szczerość, by odkryć ich pierwsze przejawy, choćby najmniejsze, i jeżeli będziemy prosić Pana, aby nam pomógł na nowo podnieść oczy ku Niemu.