„Jezus w Nazarecie” 


Dzisiaj widać wiele wątpliwości w naszych sercach. Jak ma dotrzeć Boża Miłość do wszystkich serc, skoro ci, co są powołani do jej głoszenia, powątpiewają w swoje powołanie? Czyżbyśmy nie znali swoich obowiązków jako wierni Kościoła Katolickiego? Każdy wierny powołany jest do apostolstwa. Z tego nie zwolni nas nikt, ani nic. Swoim życiem, postawą, działaniem, słowem. Mamy być apostołami. Nie w zaciszu domowego ogniska, ale wszędzie! Ten, kto uważa, iż wiara jest jego prywatną sprawą, jest w wielkim błędzie. Nie da się wierzyć w domu, a w świecie przyjmować postawę niewierzącego. Bo gdzieś zawsze będzie kłamstwo, albo w domu, albo na zewnątrz. Nie da się rozdzielić samego siebie na serce pełne wiary oddane Bogu i resztę, która jest dla świata. To schizofrenia. Albo jest się wierzącym w pełni, prawdziwie, wyznaje się swoją wiarę w Boga będącego Miłością i dającego dowód tej Miłości aż po Krzyż, albo się nie wierzy i nie oszukuje siebie i innych swoją „niby wiarą” od święta, na pokaz w niedzielę, lub czasem przy jakiejś uroczystości kościelnej, bądź też dla tradycji, bo „co też rodzina powie, gdy dziecko nie będzie ochrzczone, nie przystąpi do Pierwszej Komunii i nie będzie bierzmowane. Zastanówmy się nad swoją wiarą! Bowiem wiara w Boga zobowiązuje! Nie jest ludowym zwyczajem, ale głęboką wewnętrznie postawą, jest przyjęciem wszystkiego, co podaje Kościół, jest konsekwencją wypływającą z przyjmowania sakramentów świętych. Jest również świadomym uczestnictwem w życiu Kościoła. W pełni! Nie tylko od czasu do czasu! Zatem: „Duch Pański spoczywa na nas, ponieważ nas namaścił i posłał nas, abyśmy ubogim nieśli dobrą nowinę, więźniom głosili wolność, niewidomym przejrzenie; abyśmy uciśnionych odsyłali wolnymi, abyśmy obwoływali rok łaski od Pana”.