SPOTKANIE Z CHRYSTUSEM W KOŚCIELE

3. Wiara, nadzieja i miłość wobec-Kościoła.


W Kościele spotykamy tego samego Jezusa, którego rzesze ludzi chciały dotknąć, gdyż moc wychodziła od Niego i uzdrawiał wszystkich. Do Kościoła należy zaś każdy, kto wiąże się z Chrystusem Nauczycielem, Kapłanem i Królem poprzez jego naukę, sakramenty i zgodnie z ustrojeni Jego królestwa. Do pewnego stopnia z Kościołem utrzymujemy takie same więzi jak z Panem: w wierze, nadziei i miłości.

Najpierw w wierze, która oznacza uwierzenie w to, co z wielu powodów nie jest oczywiste. Współcześni Jezusowi widzieli w Nim człowieka, który jak inni pracuje, męczy się, potrzebuje pożywienia, odczuwa ból, chłód, strach..;, ale ten Człowiek był Bogiem! W Kościele widzimy ludzi świętych, którzy trwają W szarzyźnie codziennego życia, ale widzimy również ludzi słabych, jak my, nędznych, leniwych, interesownych… Jeżeli jednak zostali oni ochrzczeni i trwają, w łasce-, pomimo wszystkich swoich wad tkwią w Chrystusie i uczestniczą w Jego życiu. A jeżeli są grzesznikami, Kościół również przyjmuje ich na swe łono jako członków najbardziej potrzebujących.

Nasza postawa wobec Kościoła powinna być również postawą nadziei. Sam Chrystus nas zapewnił: „na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. Kościół zawsze będzie mocną skałą, w której możemy szukać schronienia pośród burzy świata. On nie zawodzi, ponieważ w Nim jest zawsze Chrystus.

I jeżeli Bogu jesteśmy winni miłość, takie samo uczucie winniśmy żywić wobec naszej Matki Kościoła. „Nie może mieć Boga za Ojca ten, kto nie ma Kościoła za Matkę. Kościół jest matką, która daje nam życie: życie Chrystusa, przez które jesteśmy dziećmi Ojca. A matkę się kocha. Tylko złe dzieci pozostają obojętne, a czasami wrogie, wobec tej, która dała im życie. Mamy dobrą matkę: dlatego tak bardzo cierpimy z powodu ran zadawanych jej z zewnątrz i od wewnątrz, i z powodu chorób, na które cierpią inni członkowie. Dlatego jako dobre dzieci starajmy się nie wyszydzać ludzkiej nędzy, ani przeszłej, ani obecnej, tych czy innych chrześcijan, posiadających lub nie posiadających władzy: nie jest to nędza Kościoła, który jest Święty i tak miłosierny, że nawet grzesznikom nie odmawia macierzyńskiej troski. Jak można o nim mówić frywolnie, surowo, bezwstydnie? Jak wobec matki można pozostawać „obojętnym”? Zapewne tacy nie jesteśmy i nie chcemy być. Sprawy Kościoła są sprawami naszymi i nie można od nas wymagać neutralnej postawy jak w wypadku sędziego wobec oskarżonego. Powinniśmy zachować postawę dziecka wobec swojej matki.

„Kościół ma wszystko dla mnie, tak jak Chrystus miał wszystko dla mnie. Mogę w tej chwili zapomnieć o wszystkich innych, mogę siebie tylko widzieć i stosunek Chrystusa żyjącego w Kościele do mnie; prawdą będzie, że wszystko, co Kościół ma, co wziął przez Chrystusa od Ojca, to wszystko jest dla mnie, osobiście dla mnie. Wtedy jesteśmy Chrystusowi, kiedy jesteśmy ludźmi Kościoła: w nim stajemy się członkami Jego Ciała, które poczęła, nosiła i zrodziła Najświętsza Maryja Panna. Dlatego Matka Najświętsza jest „Matką Kościoła, czyli Matką całego ludu Bożego, zarówno wiernych, jak i pasterzy. Ostatnią perłą, którą synowska pobożność wplotła w litanię loretańską jest wezwanie Matko Kościoła, które jest synonimem tytułu Matka Chrystusa.