Poniedziałek 16 lutego

„Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku.”

 

Domagam się znaku? Ale to, czy mam w tym słuszność, zależy od tego jako kto go oczekuję. Faryzeusz? Żądam znaku, będąc jednocześnie zamknięty na słowa i cuda, jakie Jezus czyni w moim życiu, w tym wszystkim wystawiając Pana na próbę? Strasznie brzmi… ale naprawdę Pan zna lepiej nasze serca, niż my sami i wie kiedy jest potrzebny znak do rozeznania, a kiedy wystarczy muśnięcie lekkiego wiatru. Zastanawiam się czy jechać na ewangelizację? Czy przyjąć oferowaną pracę? Czy osoba z którą jestem, jest dla mnie właściwa? Pan najlepiej wie jaką droga jest najlepsza dla mnie. A czy teraz nie mam ochoty zapytać: „I co z tego skoro nic mi nie mówi?” Jestem pewny, że nic nie mówi? A może to ja nie potrafię słuchać? Bo jak śpiewamy w jednej pieśni: „ w lekkim powiewie, przychodzisz do mnie(…)”, więc możemy Go nasłuchiwać w najdrobniejszych rzeczach oddziałując na nasze bodźce, może to być drobna myśl, trwające i dopominające się marzenie, a może jakaś sytuacja albo osoba, przez którą Pan właśnie chce do nas przemówić. Bądź czujny i nie przegap swojego znaku od Pana. Bo i faryzeusze i każdy z nas otrzymał zapewne ich wiele, ale tylko nieliczni potrafią je zliczyć. Duchu Święty, proszę przyjdź do mnie z delikatnością i wrażliwością, na twój lekki powiew.