Poniedziałek 24 kwietnia

 

” Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.”

 

Czasem, kiedy coś lub kogoś tracimy, nie potrafimy się z tym pogodzić, wydaje nam się, że zostało nam zabrane to, co było sensem naszego życia, jego dobrym smakiem, radością w codzienności. I choć ktoś będzie nam mówił, byśmy zostawili to Bogu, że On się wszystkim zajmie, to nam trudno jest temu ufać, gdy tu i teraz stoimy w piżamie przed spalonym domem z dzieckiem na ręku. Ciężko ufać, gdy w uszach dźwięczy jeszcze odgłos zatrzaśniętych drzwi, po odejściu męża do innej kobiety i w głowie krążą słowa „wierność, miłość… aż do śmierci”. Jak mamy ufać, kiedy nawet nasza nadzieja wisi na włosku, gdy w szpitalnej sali nasze kilkuletnie, łyse dziecko mówi, że wie, że niedługo umrze, i prawdopodobnie ma rację. Patrząc po ludzku, są to sytuacje, kiedy można powiedzieć „pas”, kiedy można złożyć broń, poddać się, wycofać, przestać o cokolwiek walczyć. Ale właśnie dlatego potrzebujemy Boga. Sami jesteśmy zbyt słabi, sami nie potrafimy przejść przez życiowe trudności, boimy się w nie zagłębić, nie chcemy obumierać, więc zamykamy się w swojej skorupie. Ale jeśli otworzymy swoje serce na wszechmogącego Boga, On wejdzie w te nasze problemy, rozbije skorupę bólu, żalu i bezradności, w której tkwimy i pomoże obumrzeć temu, co stare, by wydać nowy owoc. Dać nam nowe życie, w Nim. Otwórzmy serca dla Jezusa. Zaufajmy Jego nieskończonemu miłosierdziu, Miłości, która wszystko przezwycięża, która dla nas pokonała nawet śmierć. W Twojej Miłości, bądź uwielbiony Jezu.