Poniedziałek 31 stycznia
„Gdy wsiadał do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł przy Nim zostać. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: „Wracaj do domu, do swoich, i opowiedz im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą”. Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus mu uczynił (…)”
Wydaje się naturalnym to, że człowiek, który był opętany, po uwolnieniu przez Jezusa, chciał przy Nim pozostać. Jezus był jego wybawicielem, jedyną osobą, która była w stanie i chciała mu pomóc, dla której wciąż był ważny. Również my doświadczamy Bożej miłości na co dzień, może też cudów, jakich dokonuje w naszym życiu. Uwielbiając Boga, przenosimy się w inny – nieziemski – wymiar. Można tego doświadczyć w różny sposób, bo w różny sposób spotykamy się z Panem – będąc na pielgrzymce, słysząc po głęboko przeżytym Wielkim Poście rozbrzmiewającą radośnie pieśń „Otrzyjcie już łzy płaczący” podczas mszy rezurekcyjnej, wpatrując się w Najświętszy Sakrament, a może modląc się w swoim pokoju przy blasku świec. Bóg daje pełnię szczęścia, ukojenie. Czasem najłatwiej byłoby po prostu trwać na modlitwie, religijnych praktykach, dosłownie być przy Jezusie. Lecz w codziennym życiu tak to nie wygląda. Jak człowieka z dzisiejszej Ewangelii Jezus posyła nas do różnych sytuacji, ludzi i miejsc, byśmy wypełniali nasze powołanie. Często trudniejsze, niż sami byśmy wybrali. Ale to Jezus wie najlepiej, w jaki sposób przybliżyć nas do siebie. Módlmy się do Pana prosząc o pokorę i posłuszeństwo słowom Pana, które do nas kieruje, byśmy potrafili trwać w Bogu w taki sposób, do jakiego On sam nas zaprasza.