TAJEMNICA ŻYCIA I ŚMIERCI

 

1 listopada zatrzymujemy się nad prawdą wiary zawartą w Credo, które odmawiamy każdej niedzieli: „Wierzę w świętych obcowanie”. W uroczystość Wszystkich Świętych pójdziemy na cmentarze, aby nawiedzić groby swoich bliskich zmarłych. Dzień ten prowokuje do zadumy nad tajemnicą życia i śmierci: Co ze mną stanie się po śmierci?

 

 

Jako duszpasterz bardzo lubię mówić kazania na pogrzebach. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że wtedy, obok głęboko wierzących w świątyni pojawiają się osoby, które nie praktykują w ciągu roku. To dobra okazja, by im powiedzieć, że czas ucieka, a Bóg czeka. Po drugie lubię mówić kazania na pogrzebach, bo wtedy każdy z nas nieco pokornieje uświadamiając sobie, że dla każdego zbliża się nieuchronnie moment spotkania z Sędzią Sprawiedliwym.

Czym tak naprawdę jest śmierć? Czy istnieje życie po śmierci? Około 2800 lat temu autor Psalmu 90 napisał: „Miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt, osiemdziesiąt gdy jesteśmy mocni”. Czy coś się zmieniło przez tyle wieków? Medycyna robi wszystko, by przywrócić nam życie. Niestety, tylko nielicznym udaje się przekroczyć zaklętą granicę stu lat. Nie potrafimy zrobić nic, by uciec od śmierci. Lekarze mogą nas uratować od wielu chorób, ale i tak ostatecznie śmierć nas pokona.

Dotychczas przez ziemię „przewinęło się” ponad 60 mld ludzi. Żyli i pewnego dnia umarli. Nie ma ich już pośród nas. Przyjdzie taki moment, gdy my do nich dołączymy. Bez względu na to, ile mamy lat, dziś jesteśmy bliżej śmierci niż byliśmy wczoraj.

Pozostaje niepokojące pytanie: Co dzieje się z człowiekiem po przekroczeniu progu śmierci? Gdybyśmy mogli spotkać kogoś, kto był za tymi drzwiami? Nie myślę tu o tych, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Myślę o kimś, kto naprawdę umarł i przebywał na tamtym świecie. Gdybyśmy mogli spotkać takiego człowieka i zrobić z nim wywiad, wtedy wszystko by się wyjaśniło. Śmierć przestałaby być zagadką.

Czytałem kiedyś o pewnym człowieku, któremu udało się wrócić z tamtego świata. Umarł on, ale po kilkudziesięciu godzinach widziany był w ciele pośród żywych. Ta historia wydaje się być niewiarygodna!

A jednak był taki Człowiek. Wierzę głęboko, że ta historia, którą kiedyś przeczytałem, jest prawdziwa. Jest to historia Jezusa z Nazaretu. Wierzę, że On umarł na krzyżu, ale trzeciego dnia zmartwychwstał. Wierzę, że Jezus Chrystus żyje dziś! On był na tamtym świecie, ale po kilku dniach wrócił, dając świadectwo, że jest Panem życia i śmierci.

Jest wiele powodów, dla których wierzę w Jezusa. Nauka Cieśli z Nazaretu, fascynowała przez wieki i fascynuje dzisiaj miliony ludzi. Jego proste nauczanie oparło się krytyce największych systemów filozoficznych. Jezus został skazany jako przestępca, a zwrócił na siebie taką uwagę, iż napisano o Nim najwięcej ksiąg w historii nowożytnej. Wierzę w Mistrza z Nazaretu, bo On zapowiedział Swoją śmierć oraz mówił o swoim powstaniu z grobu.

Jest jeszcze jeden powód dla którego wierzę w Jezusa. Dla mnie jest to powód najważniejszy. Choć poznałem różne teorie na temat życia i śmierci, to jedynie nauczanie Chrystusa w sposób logiczny tłumaczy ich sens. Dlatego wierząc w nią, „będziemy mogli żyć w spokoju i umrzeć w spokoju, gdyż to, co daje sens życiu, daje także sens śmierci” (Antione de Saint – Exupery).

Czy to nie jest wspaniałe? Zmartwychwstały Jezus zniszczył śmierć. Nie ma ona władzy nad nami, lecz jest jedynie przejściem do nowego życia. Ciało umiera, ale życie się nie kończy. Nie ma więc żadnego powodu do smutku i rozpaczy. Wręcz przeciwnie, jest radość z zaproszenia do życia wiecznego. Czyż to nie jest cudowne, iż mamy szansę spotkania tych, którzy odeszli przed nami do domu Ojca?”

Ks. Tomasz Bieliński