MODLITWA I APOSTOLSTWO

2. Nie marnować okazji do apostolstwa. Umacniać naszą nadzieję apostolską.


W pewnej niemieckiej wiosce, całkowicie zniszczonej podczas drugiej wojny światowej, znajdował się w kościele bardzo stary krzyż, otaczany przez miejscową ludność głęboką czcią. Gdy przystąpiono do odbudowy kościoła, odnaleziono w gruzach znajdującą się na nim podobiznę Chrystusa, pozbawioną jednak ramion. Nie wiedziano, co robić: jedni chcieli zawiesić ten sam krzyż z nowymi ramionami, gdyż był on bardzo stary i przedstawiał wielką wartość; inni opowiadali się za zrobieniem kopii starego krzyża. Po wielu dyskusjach postanowiono powiesić pasję w takim stanie, w jakim ją znaleziono, ale z napisem: Moimi ramionami jesteście wy… w takiej postaci znajduje się ona na ołtarzu do dziś.

Jesteśmy ramionami Boga w świecie, gdyż to On zechciał posługiwać się ludźmi. Pan posyła nas, aby się zbliżyć do tego chorego świata, który niejednokrotnie nie potrafi znaleźć Lekarza mogącego go uzdrowić. Rozmawiajmy z ludźmi o Bogu żywiąc niezłomną nadzieję, że Chrystus zna wszystkich i że jedynie w Nim znajdą zbawienie i słowa Życia wiecznego. Dlatego nie powinniśmy zmarnować z powodu lenistwa, wygodnictwa, zmęczenia, względów ludzkich – ani jednej okazji: normalnych codziennych wydarzeń, możliwości skomentowania wiadomości prasowej, wyświadczenia drobnej przysługi…, a także wydarzeń nadzwyczajnych: choroby, śmierci w rodzinie… Ci zaś, którzy podróżują, czy to z racji spraw międzynarodowych, czy w interesach, lub w celach rekreacyjnych, niech pamiętają, że wszędzie są podróżującymi głosicielami Chrystusa, i niech tak właśnie się zachowują. W swoim pierwszym orędziu do wiernych papież Jan Paweł I wezwał, by próbowano wszelkich sposobów, wszelkich możliwości, by starano się wykorzystywać wszelkie środki dla głoszenia w porę i nie w porę wszystkim ludziom zbawienia. „Gdyby wszystkie dzieci Kościoła – mówił papież – były niestrudzonymi misjonarzami Ewangelii, w tym świecie, spragnionym miłości i prawdy, nastąpiłby nowy rozkwit świętości i odnowy duchowej.

Trwajmy w mocnej nadziei apostolskiej, nawet wtedy, gdy środowisko może się nam wydawać trudne. Drogi łaski są bowiem niezbadane. Lecz Bóg w zbawianiu dusz chciał się posłużyć nami. Jaka szkoda, że z powodu zaniedbań chrześcijan wielu ludzi nie zbliżyło się do Pana! Dlatego też powinniśmy poczuwać się do osobistej odpowiedzialności za to, że któryś z naszych przyjaciół, kolegów lub sąsiadów uskarża się Panu: kominem non habeog – nie spotkałem nikogo, kto by mi o Tobie powiedział, ukazał drogę. Czasami nasza rozmowa może stanowić początek drogi prowadzącej do Chrystusa: może to być jakaś sensowna uwaga, jakaś książka sprzyjająca umocnieniu wiary, dobra rada, słowo pociechy…, a w każdym przypadku szacunek dla drugiego człowieka i przykład dobrego życia.

Chrześcijaństwo posiada dar opatrywania i leczenia tej jednej głębokiej rany ludzkiej natury, bardziej przyczyniający się do jego powodzenia niż cala encyklopedia naukowej wiedzy i cała biblioteka dzieł polemicznych – toteż musi ono trwać jak długo trwa ludzka natura. Zastanówmy się dzisiaj: ilu osobom pomogliśmy przeżyć po chrześcijańsku kończący się okres Bożego Narodzenia? Polećmy w modlitwie naszych przyjaciół, którym chcemy pomóc, by przystąpili do spowiedzi lub zastosowali odpowiednie środki służące formacji własnej i poznaniu nauki Chrystusa.