„Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej”
Oczami duszy zobaczmy Maryję przemierzającą duże odległości piechotą, czasem na osiołku, by dotrzeć do swojej krewnej Elżbiety. Idzie tam pod natchnieniem Ducha Świętego. Wykazuje się wiarą. Wiarą ogromną! Poszła ufając Aniołowi, że Bóg dokonał cudu w ciele jej krewnej Elżbiety, sama w dodatku czując, że w niej dokonują się cudowne zmiany pod wpływem mocy Bożej. Tak bardzo żyła duchem! Jak bardzo świat duchowy był jej bliski! Gdyby tak nie było, nie uwierzyłaby i nie poszła do Elżbiety. Niestety współczesny człowiek nastawiony jest na to, co da się sprawdzić. Nic z Ducha, wszystko z ciała. Ufność, wiara, tchnienie Ducha Świętego, intuicja, życie poza wymiarem tego, co mierzalne, sprawdzalne, dające się łatwo określić, zbadać, ująć w schematy, zapisy matematyczne – to jest dla nas tak bardzo odległe, że wręcz wkładane często między baśnie. A przecież mamy być ludźmi wiary! Mamy być ludźmi ducha! Mamy być duszami zawierzenia, ufności, otwartości na Świat Duchowy! Tak więc, Maryja niesie nam swój najcenniejszy skarb, dar jedyny, nie znajdziemy równego mu. Niesie samego Jezusa – Zbawiciela! Przychodzi do nas z tym cennym darem, by w naszym życiu pojawiło się światło radości, promień miłości, by nasze serca przepełnił sam Bóg! Wejdźmy w tę scenę z sercami otwartymi. Zanurzmy się w tym bezmiarze miłości, jaka tę scenę obejmuje. Pozwólmy naszym sercom poczuć tę przenikającą nas miłość. Razem z Elżbietą zachwyćmy się takimi Gośćmi! Niech nasze dusze oniemieją z zachwytu! I skierujmy do Maryi słowa, które wcześniej wypowiedziała Elżbieta, a które wypowiedziane przez nas sercem, z wiarą, staną się Ciałem: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” Zapraszajmy więc Ją, aby w nas czyniła to, co Jej się będzie podobało. Oddajmy Jej wszystko. Niech zarządza nami w pełni. Skoro Bóg Ojciec powierzył Jej Syna, to czyż my możemy mieć jeszcze jakieś opory, by zupełnie zawierzyć się Matce Najświętszej? Skoro Duch Święty właśnie w Niej formował Syna Bożego, poprośmy, by teraz w Niej uformował nas. Ona jest najlepszym mieszkaniem, najświętszą świątynią, najdoskonalszą formą do kształtowania dusz! Prośmy Ją, by w nas wyśpiewywała nieustanne Magnificat. Prośmy, by tak otwierała nasze wnętrze na przyjęcie Miłości, żeby z naszych serc kiedyś popłynęło „nasze – Jej” najcudowniejsze, najwspanialsze uwielbienie, które już na stałe zanurzy nas w oceanie Bożej Miłości i sprawi, że żyć będziemy odtąd w ciągłym uwielbieniu jak Maryja.