MODLITWA MYŚLNA

2. Modlitwa przygotowująca. Stanąć w obecności Bożej.


Szczególnie ważne jest uświadomienie sobie obecności Jego, z którym chcemy rozmawiać. Często cała reszta może zależeć od tych pierwszych chwil, kiedy staramy się znaleźć blisko Tego, o którym wiemy, że nas kocha i czeka na nasze prośby, na akty miłości, na rozważanie wraz z Nim spraw, które nas gnębią… Możemy też po prostu tylko trwać w Jego obecności, przypatrując się Mu i wiedząc, że On również na nas patrzy. Jeżeli skrupulatnie, z miłością zadbamy o te pierwsze chwile, jeżeli rzeczywiście staniemy przed Chrystusem, pozbędziemy się znacznej części trudności i oschłości w rozmowie z Nim, ponieważ wynikały one jedynie z rozproszenia, braku skupienia wewnętrznego.

Aby na początku modlitwy myślnej postawić się w obecności Bożej, powinniśmy w sobie wzbudzić kilka myśli, które pomogą nam odsunąć na bok inne troski. Możemy powiedzieć Jezusowi: „Panie mój i Boże mój, wierzę mocno, że jesteś tu obecny, żeby mnie słuchać. Jesteś w tabernakulum rzeczywiście obecny pod postaciami sakramentalnymi, ze swoim Ciałem, Krwią, swoją Duszą i Bóstwem; i jesteś obecny w naszej duszy poprzez łaskę, będąc motorem naszych nadprzyrodzonych myśli, uczuć, pragnień i uczynków (…). Wierzę, że mnie widzisz, że mnie słyszysz!

Natychmiast – mówi nam dalej św. Josemaria Escriva – pozdrowienie, jak to jest w zwyczaj u, kiedy rozmawiamy z jakąś osobą na ziemi. Boga pozdrawia się z uwielbieniem: uwielbiam Cię z najgłębszą czcią! A jeżeli daną osobę kiedyś obraziliśmy, jeśli potraktowaliśmy ją źle, prosimy ją o przebaczenie. A więc tak samo postępujemy wobec naszego Pana: proszę Ciebie o przebaczenie za moje grzechy i o łaskę owocnego przeżycia tego czasu modlitwy. I już prowadzimy modlitwę, już znajdujemy się w zażyłości z Bogiem.

A nadto, cóż byśmy uczynili, gdyby ta ważna osoba, z którą chcemy rozmawiać, miała matkę, i to matkę, która nas kocha? Staralibyśmy się o Jej wstawiennictwo, o Jej słowo na naszą korzyść! A wiec powinniśmy wezwać Matkę Bożą, która jest również naszą Matką, i która tak bardzo nas kocha: Matko moja Niepokalana! I zwrócić się do św. Józefa, przybranego ojca Jezusa, który również może wiele w obecności Bożej: Święty Józefie, Ojcze i Panie mój! I do Anioła Stróża, tego księcia niebieskiego, który nam pomaga i strzeże nas… Wstawcie się za mną!

Przeprowadziwszy tę modlitwę wstępną, przesyconą zwrotami, obowiązującymi w relacjach między osobami dobrze wychowanymi, już możemy rozmawiać z Bogiem. O czym? O naszych radościach i troskach, naszych pracach, naszych pragnieniach i pasjach… O wszystkim!

Możemy Mu także powiedzieć po prostu: „Panie, oto jestem tutaj, jak dureń, nie wiedząc, co Ci powiedzieć… Chciałbym z Tobą rozmawiać, modlić się, wejść w zażyłość z Twoim Synem Jezusem. Czuję, że jestem blisko Ciebie, a nie umiem powiedzieć Ci nawet dwóch słów. Gdybym rozmawiał ze swą matką albo z tamtą ukochaną osobą, mówiłbym im o tym i o owym, a przy Tobie nic mi nie wychodzi.

To jest modlitwa (…)! Trwajcie przed tabernakulum, jak piesek u stóp swego pana, przez cały ustalony wcześniej czas. Panie, tutaj jestem! Ciężko mi! Poszedłbym sobie stąd, ale trwam tutaj z miłości, ponieważ wiem, że mnie widzisz, że mnie słyszysz, że się do mnie uśmiechasz.

I przy Nim, nawet gdy nie bardzo wiemy, co Mu mówić, napełnimy się pokojem, nabierzemy sił do dalszego pełnienia naszych obowiązków i krzyż stanie się lekki, ponieważ nie dźwigamy go sami: pomaga nam go dźwigać Chrystus.