DROGA NA KALWARIĘ

2. Jezus w drodze na Kalwarię w towarzystwie łotrów. Sposoby dźwigania krzyża.


W pewnym momencie podczas drogi na Kalwarię Jezus przechodzi obok grupy kobiet, które płaczą na Jego widok. Pociesza je i „wzywa do skruchy, do prawdziwej skruchy, zważywszy na zło, które się popełniło. Jezus powiada do córek jerozolimskich, które płaczą na Jego widok: nie plączcie nade Mną; plączcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi {Łk 23, 28). Nie możemy zatrzymywać się na powierzchni zła, należy dojść do jego korzenia, do przyczyn, do najgłębszej prawdy sumienia (…). Panie, spraw, bym umiał żyć i kroczyć w prawdzie!

Jezusowi towarzyszy dwóch łotrów, których włączono do orszaku, by jeszcze bardziej Go upokorzyć. Przypadkowy widz nie zrozumiałby wiele z tego widoku: Oto trzech mężczyzn niesie własne krzyże w drodze na śmierć. Lecz tylko jeden z nich jest Zbawicielem świata i tylko jeden Krzyż jest zbawczy.

Również dzisiaj można dźwigać krzyż w różny sposób. Można go nieść ze złością, do którego człowiek odnosi się z nienawiścią lub co najmniej z głębokim niezadowoleniem; taki krzyż nie ma sensu i wytłumaczenia, jest zbędny, a nawet oddala od Boga. Jest to krzyż tych, którzy na tym świecie szukają jedynie wygody i dobrobytu materialnego, którzy nie akceptują bólu i niepowodzenia, gdyż nie chcą zrozumieć nadprzyrodzonego sensu cierpienia. Jest to krzyż, który nie zbawia: krzyż niesiony przez jednego z łotrów.

Drugi krzyż niesiony jest z rezygnacją, może nawet z godnością, z akceptacją, ponieważ nie ma innego wyjścia. Tak dźwiga swój krzyż drugi łotr, który stopniowo zdaje sobie sprawę z tego, że bardzo blisko niego znajduje się królewska postać Chrystusa. Wie, że to całkowicie odmieni ostatnie jego chwile na ziemi, jak również w wieczności, sprawi, że stanie się dobrym łotrem.

Istnieje też trzeci sposób dźwigania krzyża. Jezus obejmuje zbawczy Krzyż i uczy nas, jak powinniśmy dźwigać własny krzyż: z miłością, przyczyniając się do odkupienia wraz z Nim wszystkich dusz, czyniąc zadość za grzechy. Pan nadał głęboki sens cierpieniu. Mogąc odkupić nas na różne sposoby, uczynił to poprzez cierpienie, ponieważ nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.

Osoby święte odkryły, że cierpienie, ból, przeciwności przestają być czymś negatywnym z chwilą, gdy nie widzi się w nich tylko krzyża, lecz Jezusa, który przechodzi blisko nas i wychodzi nam naprzeciw. „Boże mój, spraw, bym znienawidził grzech i przyłączył się do Ciebie, obejmując Święty Krzyż, by wykonać Twoją najświętszą Wolę… ogołocony ze wszystkich ludzkich uczuć, nie mając żadnego innego celu poza Twoją chwałą, hojnie ofiarując się z Tobą w doskonałym całopaleniu, nic nie zachowując dla siebie.

Szymon Cyrenejczyk poznał Jezusa dzięki Krzyżowi. Pan odpłaci mu za wyświadczoną pomoc, udzielając wiary również jego dwóm synom, Aleksandrowi i Rufusowi; wkrótce stali się oni wybitnymi chrześcijanami pierwszych lat Kościoła. Należy sądzić, że Szymon Cyrenejczyk stał się wiernym uczniem, szanowanym przez pierwszą wspólnotę chrześcijańską w Jerozolimie. „To wszystko zaczęło się od niespodziewanego spotkania z Krzyżem.

Przystępny byłem dla tych, co o Mnie nie dbali; tym, którzy Mnie nie szukali, dałem się znaleźć (Iz 65,1).

Nieraz Krzyż zjawia się, chociaż go nie szukamy: to Chrystus nas szuka. Jeśli wobec tego Krzyża – nieoczekiwanego, a przez to tajemniczego – twoje serce okaże odrazę, nie słuchaj go. Lecz kiedy będzie szukało pociechy, powiedz mu – pełen szlachetnego współczucia – ostrożnie, jakby w zaufaniu: serce, serce, na Krzyż, na Krzyż!

Dzisiejsze rozmyślanie stanowi dobrą okazję, byśmy zastanowili się nad tym, jak znosimy przeciwności, cierpienie. Jest to odpowiedni moment, by zbadać, czy przybliżają nas one do Chrystusa, czy uczestniczymy wraz z Nim w odkupieniu, czy traktujemy je jako zadośćuczynienie za nasze winy.