CNOTY A POSTĘP DUCHOWY

2. Cnoty ludzkie i cnoty nadprzyrodzone. Ich praktykowanie w życiu codziennym.


Świętość oznacza praktykowanie cnót dzień po dniu, z wytrwałością, w środowisku i okolicznościach, w których żyjemy. „Cnoty ludzkie (…) są podstawą cnót nadprzyrodzonych; a cnoty nadprzyrodzone ze swej strony zapewniają nam ustawicznie bodźce do prawego życia. Jednakże nie wystarczy pragnienie posiadania tych cnót: jest rzeczą konieczną ich systematyczne zdobywanie. Discite benefacere, zaprawiajcie się w dobrem. Musimy wytrwale ćwiczyć się w praktykowaniu odpowiednich cnót – w realizowaniu w naszym życiu szczerości, umiłowania prawdy, rzetelności, opanowania, pokoju ducha, cierpliwości – gdyż miłość to czyny i nie można kochać Boga jedynie słowami ale czynem i prawdą (l J 3,18);

Uświęcenie jest w pełni dziełem Boga. Wszakże On w swej nieskończonej dobroci zechciał: niezbędnej odpowiedzi człowieka i wlał w naszą naturę zdolność do otwarcia się na nadprzyrodzone działanie łaski. „Ostatecznie tylko Bóg może człowieka zbawiać, oczekując jednak jego współpracy. Człowiek może z Bogiem współpracować, co stanowi o jego wielkości. (…) Człowiek „współtworzy z Bogiem świat, człowiek „współtworzy” z Bogiem swoje własne zbawienie. Przebóstwienie człowieka pochodzi od Boga. Ale również i tutaj człowiek musi z Bogiem współdziałać”. Przez ćwiczenie się w cnotach ludzkich – wytrwałości, lojalności, prawdomówności, serdeczności, uprzejmości – nastawiamy swoją duszę w sposób możliwie jak najlepszy na działanie Ducha Świętego. Jest też zrozumiałe, że ci, którym brakuje elementarnych cnót ludzkich, nie mogą wzrastać w świętości. „Cnoty ludzkie, nabyte przez wychowanie, świadome czyny i wytrwale podejmowane wysiłki są oczyszczane i podnoszone przez łaskę Bożą. Z pomocą Bożą kształtują one charakter i ułatwiają czynienie dobra. Człowiek cnotliwy jest szczęśliwy, praktykując cnoty.

Chrześcijanin powinien praktykować cnoty w życiu codziennym, w każdej sytuacji – łatwej, trudnej lub bardzo trudnej. „Dzisiaj, podobnie jak wczoraj, od chrześcijanina oczekuje się heroizmu. Heroizmu w wielkich potyczkach, jeżeli zachodzi taka potrzeba. Heroizmu – a taka jest codzienność – w małych potyczkach każdego dnia. Podobnie jak roślina czerpie pokarm z ziemi, w której rośnie, tak samo nadprzyrodzone życie chrześcijanina, jego cnoty zapuszczają swoje korzenie w konkretnym świecie, w jakim przyszło mu żyć: w pracy, rodzime, w radościach i smutkach, w dobrych i złych wiadomościach… Wszystko powinno służyć miłowaniu Boga i apostolstwu. Pewne wydarzenia będą sprzyjały dziękczynieniu, inne będą odwoływać się do naszego dziecięctwa Bożego; pewne okoliczności będą w nas wzmagać męstwo, inne ufność w Boga… Powinniśmy pamiętać, że cnoty tworzą strukturę: wzrost jednej oddziaływuje na pozostałe. A „miłość nadaje jedność wszystkim cnotom, które czynią człowieka doskonałym.

By dążyć do świętości i apostołować nie możemy czekać na idealne sytuacje, bardziej korzystne okoliczności: „gdy chrześcijanin nawet najmniej znaczącą codzienną czynność spełnia z miłością, wtedy wypełnia się ona transcendencją Bożą (…). Porzućcie więc mrzonki, fałszywe urojenia, złudzenia, to co ja nazywani mistyką gdybania – gdybym się nie ożenił, gdybym miał inny zawód, gdybym był zdrowszy, gdybym był młody, gdybym był stary, a w zamian roztropnie trzymajcie się rzeczywistości bardziej materialnej i bezpośredniej, która jest tam, gdzie jest Pan. Czekanie na sytuacje i okoliczności, które wydadzą się nam odpowiednie, byśmy stali się świętymi, oznacza, że godzimy się na życie puste i stracone. Chwila dzisiejszej modlitwy może nam posłużyć, byśmy się zastanowili przed Panem: czy rzeczywiście pragnę coraz bardziej utożsamiać się z Chrystusem? Czy wykorzystuję sytuacje każdego dnia do ćwiczenia się w cnotach ludzkich i, z łaską Bożą, w cnotach nadprzyrodzonych? Czy staram się bardziej kochać Boga, wykonując lepiej te same rzeczy, z czystszą intencją?