„Wiara kobiety kananejskiej”
Za Jezusem wołała pewna kobieta. Nie była żydówką. Była poganką. Miała córeczkę dręczoną przez nieczystego ducha. Słyszała o Jezusie, o Jego cudach, między innymi o tym, że wypędza złe duchy z ludzi. W serce jej wstąpiła nadzieja, bowiem próbowała już różnych sposobów, bez rezultatów. Cierpiała bardzo widząc swoje dziecko w coraz gorszym stanie. Kobieta ta była zdesperowana. Pomyślała sobie, że Jezus jest ostatnią deską ratunku. Jeżeli On jej dziecka nie uzdrowi, to nikt już tego nie będzie potrafił uczynić, a jej córeczka męczyć się będzie dalej, może nawet umrzeć z powodu tego, co z nią wyczynia szatan. Dlatego głośno i rozpaczliwie wołała. Wydawało się, że Jezus nie reaguje. Ona natomiast krzyczała jeszcze głośniej i jeszcze bardziej błagała. W końcu uczniowie myśląc, że Jezus nie chce jej pomóc, proponowali, by ją odprawił, by kazał jej odejść. Jej rozpaczliwy krzyk bardzo niepokoił ich dusze. Oni sami nie mogli sobie z tym poradzić. Jezus widział od początku jej wiarę. Widział jej zdesperowanie. Widział ból i rozpacz. Wypowiedział jednak słowa, a odpowiedź kobiety miała być pewnego rodzaju nauką dla słuchających. Jest przecież Bogiem i znał jej myśli i słowa, które będzie mówić. Wypowiadając słowa, czynił to z wielką łagodnością i miłością. Słuchający byli zadziwieni treścią tych słów w porównaniu z tonem wypowiedzi. Po raz kolejny widać, że wiara i pokora zostały nagrodzone. Że zatriumfowała miłość, która zwyciężyła zło. W tym przypadku opętanie córki tej kobiety. Ale oprócz spełnienia prośby, oprócz uwolnienia od złego ducha, Jezus dokonał jeszcze czegoś innego. Równie istotnego. Czegoś, co zazwyczaj dokonuje w takich wypadkach. Jezus dotknął swoją miłością serca tej kobiety. On nie tylko pomógł jej córce. On przemienił tę kobietę, serce i duszę. Dał tej kobiecie siebie, swoją miłość, swoją łagodność. W tej kobiecie oprócz szczęścia z uzdrowienia, było również coś innego. Była miłość do Jezusa. Miłość, która pomaga człowiekowi iść przez życie pomimo trudności. Która daje mu ufność i nadzieję. Która sprawia, że podejmuje on szereg wyzwań odważnie, bo serce jego jest mężne Jezusem i Jego miłością. Czyni wszystko z radością płynącą z poczucia szczęścia. Starajmy się w sobie wykrzesać tak wielką ufność i wiarę. Gdy to uczynimy doświadczymy wszechogarniającej Boskiej miłości. Bowiem Jezus pokochał wszystkich i traktuje wszystkich ludzi jako swoje dzieci. Miłość Jego podnosi nas do tej godności. Godności dzieci Boga. I wzorem kobiety, gdy będziemy prosić o najdrobniejszy okruszek, otrzymamy wszystko, bowiem otrzymamy miłość Boga, która uzdrawia, obmywa, oczyszcza, przemienia. Tak, więc otrzymamy więcej, niż się spodziewaliśmy, niż prosiliśmy w pokornym uniżeniu.