Sobota 9 kwietnia

„Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: To Ja jestem, nie bójcie się!”

Pewnie nigdy nie płynąłeś po jeziorze nocą, a tym bardziej nie spotkałeś kogoś chodzącego po nim. Życie jest trudniejszą żeglugą. Wydaje się, że jesteśmy sami, z najbliższą rodziną ze wszystkich sił tworzymy rejs przez życie. A problemów, podobnie jak wiatrów przeciwnych, nie brakuje, gdy na serio wchodzimy w przeżywanie życia. Od jednego brzegu do drugiego jesteśmy cały czas w drodze i nie możemy się zatrzymać, póki nie dotrzemy do domu Boga Ojca! Tak, wiemy o tym, że tam kiedyś będzie już dobrze, a teraz musimy po swojemu układać naszą drogę, aby być szczęśliwi. Ale jak? W pojedynkę chcesz być szczęśliwy? W pewnym momencie życia, kiedy problemy przerastają Cię jak fale na morzu, przychodzi do Ciebie jak gdyby spóźniony Jezus. Podobnie jak apostołowie, możesz się przestraszyć, bo pewnie sam wiesz jak rozwiązać skomplikowane problemy, trudne relacje i jak poradzić sobie z przyszłością. Gdy przychodzi Jezus, jako Światło wschodzące w ciemnościach, to dla Niego żadna Twoja ciemność nie stanowi bariery, jeśli tylko zaprosisz Go do siebie. „A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.” – napisał to ten, który kiedyś też się przestraszył, ale dał rękę dla Jezusa (J 1, 5). Dziś, to Ty możesz być świadkiem, że Jezus daje Ci odwagę, która wypływa z tego, że w swoim sercu przyjąłeś miłość Zbawiciela, a lęk i trwogę zabrał Jezus, który już zwyciężył moce Złego. Przyjdź do mego serca, Światło ze światłości, Przedziwny Doradco i Książę Pokoju, wejdź do mego serca, do swego miejsca, gdzie masz swój tron, a wtedy naprawdę będę u siebie bezpieczny! Jezu, uwielbiam Cię na morzu mojego życia, cokolwiek się dzieje, bo Ty jesteś ze mną!