Sobota 17 listopada
„Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: „W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem”.
Sędzia, wspomniany przez Jezusa w przypowieści, miał władzę, prawdopodobnie pieniądze i może nie tyle szacunek, co powodowany lękiem respekt ze strony ludu. Nie liczył się też z Bożymi przykazaniami, więc czując się panem samego siebie, decydował o wszystkim, co dzieje się w jego życiu, w jego otoczeniu. W tym samym mieście, obok niego, wdowa. Uosobienie (w tamtych czasach) słabości, gdyż status społeczny kobiety i zapewnienie jej bytu, zależne były od jej męża, który był nie tylko partnerem życia danym od Boga, ale też w dużej mierze opiekunem. I nagle okazje się, że w tej słabej na pozór kobiecie drzemie coś, co sprawia, że władczy sędzia zmienia swoje postanowienie i choćby – jak mówi – dla swojego spokoju, postanawia jej pomóc. Nauka płynąca z dzisiejszej Ewangelii zawiera w sobie conajmniej dwie lecke: ukazuje ogromną moc zaufania Bogu i wytrwałej modlitwy oraz to, że czasem „dobrym nękaniem” kogoś, słuszną prośbą czy zachętą, można wydobyć z każdego człowieka wielkie dobro, nawet, jeśli latami było w nim „uśpione” i dotychczas nikt po nie nie sięgnął. Nasze dobre słowo i nieudawana wiara w drugiego człowieka może sprawić, że w końcu zacznie żyć naprawdę, że w jego sercu poruszy się coś, co sprawi, że ujrzy siebie w nowym, lepszym świetle. Tak, jak widzi Go Bóg. Czy nie bardziej Sędzia potrzebował spotkania z wdową, niż ona sama…? Panie, wypełniaj nas Twoim Świętym Duchem, byśmy potrafili nieść Ciebie innym ludziom.