ŚW. TOMASZA APOSTOŁA

2. Jego niedowiarstwo.


Wyciągnij swoją rękę i rozpoznaj miejsce gwoździ, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym.

Tomaszowi niełatwo było pokonać zniechęcenie i niedowiarstwo. Wobec nalegania innych Apostołów odpowiedział: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie wiozę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. Jest to jakby odpowiedź ostateczna, kategoryczna. Jest to twarda odpowiedź na prośby przyjaciół. Zapewne radość pozostałych – jakże wielka radość napełniała ich dusze! – otwierała przed nim jakąś nadzieję. Dlatego powrócił i już nie odłączał się od nich. Ten zacięty upór Tomasza kontrastuje z wielkodusznością Jezusa i Jego miłością do wszystkich. Pan nie dopuści, ażeby któryś z Jego uczniów zaginął. O to modlił się przecież podczas Ostatniej Wieczerzy, a Jego modlitwa jest zawsze skuteczna. Osobiście angażuje się w problemy Tomasza. Św. Jan opisuje to w taki sposób: A po ośmiu dniach uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu, i Tomasz z nimi. Widać, że udało im się przynajmniej zatrzymać przy sobie Tomasza! Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam i następnie zwrócił się serdecznie do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!

Źródłem nadziei jest dla nas myśl, iż Pan nigdy nie pozostawi nas samych, jeżeli my sami Go nie opuścimy, gdyż Jego modlitwa obejmowała również nas. Podobnie nie opuszczą nas ci, których Bóg postawił u naszego boku. Jeżeli kiedykolwiek ogarną nas ciemności, to niezależnie od tego, co będzie się działo w naszym wnętrzu, zawsze będziemy mogli znaleźć oparcie w wierze innych, w ich przykładności i mocy miłości. Mamy obowiązek czuwać nad tymi, których Pan w jakiś sposób powierzył naszej pieczy, którzy dzielą z nami tę samą wiarę i te same ideały, jeżeli kiedyś będą przechodzić złe chwile. Poczucie odpowiedzialności za wierność innych ludzi będzie zawsze podporą dla naszej wierności. „Wszystko toczyłoby się lepiej i bylibyśmy szczęśliwsi, gdybyśmy postanowili sobie coraz lepiej poznawać, aby coraz bardziej kochać – te prawdy i te osoby, z którymi jesteśmy związani więzami stałej odpowiedzialności. Pierwszą gwarancją wierności jest zastanawianie się nad własnymi obowiązkami, nad okolicznościami życia i pokoju innych, rozważanie konsekwencji naszego postępowania, ocena szkody, którą może wyrządzić nasza ucieczka. Do tego winniśmy zawsze dołączać względy nadprzyrodzone: Wiemy jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść (l Kor 10,13). Pan nigdy nas nie zawiedzie. Nie zawodźmy i my naszych braci. Nie zapominajmy, że wszyscy – również my – możemy przechodzić okres zaślepienia i zniechęcenia. Nikt w naszej rodzinie i wśród naszych przyjaciół nie jest stracony dla Boga, gdyż liczymy na potężną pomoc miłości i modlitwy, która przyjmuje w podobnych sytuacjach wiele różnych postaci, oraz na siłę łaski. „Zapytano raz Napoleona, czego potrzeba, żeby wygrać bitwę. Ten odpowiedział: Potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Tak samo gdy chodzi o uświęcenie duszy, potrzeba modlitwy, modlitwy i jeszcze raz modlitwy.