„Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać…” 


Tak często każdy z nas czyni różne rzeczy dla pozorów. Jest to tak nagminne, tak częste i świadczące o obłudzie.       Bóg miłuje nas bardzo, jako Swoje dzieci. I jako na Swoje dzieci patrzy. Nasze zachowanie wypływa nie tyle z chęci podporządkowania się przyjętym „porządkom”, ale z tego jak jesteśmy postrzegani przez ludzi. Spróbujmy uświadomić sobie, jak bardzo sami siebie „krzywdzimy”. Bowiem czyniąc w ten sposób niejako mijamy się sami z sobą. Tracimy bardzo dużo. Chodzi tutaj o relacje z Bogiem. A więc postarajmy się, abyśmy przynajmniej na modlitwie starali się stanąć przed Bogiem cali my. Bez udawania, przyjmowania jakichś postaw, które nie są naszymi. Bóg bardzo pragnie spotykać się z nami. Jakże często nie dochodzi do spotkania w pełni, ponieważ my na to nie zezwalamy, nie będąc sobą, a przybierając jakąś postawę. Niekiedy zmuszamy własne ciało do „wysiłku” fizycznego podczas modlitwy, ponieważ inni na przykład klęczą. Modlimy się dłużej lub krócej, bo inni tak robią, bo inni nas widzą. Zajmujemy się na modlitwie własnymi odczuciami, wrażeniami, własnymi pragnieniami, emocjami oraz tym, jak inni się modlą, zamiast stanąć przed Bogiem i zacząć rozmowę – prostą, bez wysilania się na piękne sformułowania, na bogactwo językowe i „uduchowienie”.  Czy wiemy, że wielcy święci modlili się najprościej? Człowiek dochodzi do prostoty w miarę uświęcania się. Przestaje udawać kogoś, kim nie jest, a staje przed Bogiem taki, jaki jest – mały, słaby, nędzny, z wadami, przywarami. Czy małe dziecko opowiadając mamie jakieś wydarzenie z przedszkola sili się na piękne budowanie zdań, na złożoność swojej wypowiedzi? Nie. Ono z przejęciem opowiada tak, jak umie. Pełne emocji nawet nie zwraca uwagi na błędy w swojej wypowiedzi. A mama i tak rozumie je bardzo dobrze, tuli, kocha, odpowiada. Bądźmy i my jak takie dzieci. Na modlitwie „opowiadajmy spontanicznie”, nie udawajmy nikogo. Nie silmy się na górnolotność. Za każdym razem, gdy się modlimy starajmy się od nowa stawać w prawdzie. Bowiem modlitwa, jako, że jest spotkaniem z Bogiem, powinna pozostawiać w nas niezatarte ślady. Kto prawdziwie spotyka się z Jezusem, nie pozostaje taki sam. W jego wnętrzu dokonuje się przemiana. Każdorazowo.