EWANGELIZACJA WG PRZYPOWIEŚCI O MIŁOSIERNYM SAMARYTANINIE
(Spotkanie modlitewno-formacyjne 20.09.2012)
O godz. 19.00 zgromadziliśmy się w salce przy zakrystii, niby jak zwykle, ale niezupełnie. Większa była radość i gorętsze powitanie i to z kilku powodów: zebrało się nas dużo więcej, jako że czas urlopowy dobiegł końca, a więc wrócili Bracia i Siostry, za którymi już stęskniliśmy się; z radością powitaliśmy też naszego Opiekuna Duchowego, który po niezbyt długim wypoczynku wrócił, wnosząc nowy zapał i entuzjazm i jako dobry Pasterz już na wstępie każdego z nas pobłogosławił, czyniąc na czole znak krzyża. Bogu niech będą dzięki!
Na tym spotkaniu wszystko było piękne i uroczyste: głębokie modlitwy do Ducha Świętego, uwielbienie Pana naszego Jezusa Chrystusa i dziękczynienie, podczas którego indywidualnie z głębi serc dziękowaliśmy za sytuacje najtrudniejsze, za najcięższe krzyże, za zło, które nas dotyka, a z którego wszechmocny Bóg wyprowadzi dobro.
Zgodnie z naszą formacją znów skupiliśmy się na zagadnieniu ewangelizacji. Aby uświadomić nam, trud ewangelizowania, gdyż szatan będzie dokuczał i straszył, Prelegent nawiązał do perykopy Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 10, 17-20),ukazującej z jaką radością wrócili posłani przez Jezusa Apostołowie i poinformowali Go, iż złe duchy były im podane. Tak bywa, że ewangelizując najpierw doświadczamy radości, lecz potem przychodzi zmaganie z szatanem, który straszy i robi wszystko, abyśmy wycofali się. Do Apostołów, którzy z euforią opowiadali o swoich dokonaniach Jezus powiedział, iż dał im władzę stąpania po wężach i skorpionach i po całej potędze przeciwnika i nic im nie zaszkodzi. To dotyczy również nas, diabeł może nas ukąsić, ale i sam zostanie ugodzony. Walka dla Jezusa nie obędzie się bez krwi. Przy każdym podejściu będzie radość, ale i atak szatana.
Analizując przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10, 30-37) uświadomiliśmy sobie, iż każdy z nas może być zarówno tym, który wpadł w ręce zbójców, jak kapłanem, lewitą, czy Samarytaninem. Człowiek zaatakowany schodził z Jerozolimy do Jerycha, (Jerozolima to miejsce obecności Boga, Jerycho- kurort wypoczynkowy w dolinie Jordanu. Tam przyjeżdżali bogaci Żydzi, tam było zgorszenie). Człowiek, który oddala się od Boga z początku ma zapewnioną pomoc szatana, ale potem, wpada w ręce wielu demonów, pozbawia się godności, upada coraz niżej, upadla się i pozostaje z duszą na pół umarłą. Miłosierny Bóg nie pozostawia takiego nieszczęśnika bez pomocy i przysyła kogoś, aby pomógł mu wrócić na właściwą drogę.
Miłosierny Samarytanin zobaczył człowieka w potrzebie i wzruszył się głęboko. Mógł go zostawić, był przecież w podróży, w konkretnym celu, jednak zmienił swoje plany. Ile razy przegapiamy takie sytuacje, gdyż nam się śpieszy. Trzeba mieć oczy serca oświetlone przez wiarę, zobaczyć tak, aby dostrzec prawdziwe potrzeby, umieć współczuć bez litowania się. Miłosierdzie czyni ten, kto czuje, że nie jest lepszy i rozumie, co znaczy być w potrzebie. Kiedyś znalazł się na dnie, teraz gdy się odbił pomaga innym. Pamiętajmy o tym, że Jezus, gdy zobaczył nasz grzech, tak się wzruszył, że dał się ukrzyżować. Aby pomóc komuś trzeba być mocnym, tzn. świadomym swojej słabości. Ewangelizować będziemy, gdy będziemy słabi, nie mocni. Gdy widzimy swoje rany duchowe możemy pomóc innym, prowadząc go do kościoła i wspierając modlitwą.
Nasze spotkanie było radosne również z tego powodu, iż Bracia, Bartek i Michał, odpowiedzieli na Boże wezwanie i udają się- Bartek na misje, a Michał do zakonu kapucynów i chociaż będzie ich nam brakować, to życzyliśmy im, aby wytrwali w swoim powołaniu. Dziękujemy Ci Boże, że pozwoliłeś im wzrastać w naszej wspólnocie! Bądź uwielbiony! Bądź wywyższony! Bądź błogosławiony!