Marcina Mazurka poznałam w 1997 roku przed Światowymi Dniami Młodzieży w Paryżu. Pojawił się u nas w Biurze z głową pełną pomysłów. Świetnie grał na gitarze i śpiewał. Formował się w Ruchu Światło-Życie. Zapamiętałam go wtedy jako radosnego chłopaka, który nieustannie się uśmiechał. Miał do siebie dystans i potrafił żartować na każdy temat. Potem zaczął pracę w radio i poznałam go od strony dociekliwego dziennikarza, który pojawiał się tam gdzie trzeba, tworzył dobre materiały i informacje. Dziennikarstwo wciągnęło go na tyle, że przewinął się przez prawie wszystkie siedleckie media. Rozwijał się także muzycznie. Brał udział w wielu projektach, grał na gitarze – to była jego wielka miłość – nagrywał wokale, posługiwał w Szkole Nowej Ewangelizacji.
„Spieszmy się kochać ludzi – tak szybko odchodzą” pisał kiedyś ks. Jan Twardowski. Na co dzień o tym nie pamiętamy, ale ta myśl wraca zawsze wtedy, kiedy odchodzi ktoś, kto był blisko nas. Myślimy wtedy, że za szybko, że jest jeszcze tyle do zrobienia, tyle do przeżycia. Pozostaje wiara, że Bóg wie lepiej co jest lepsze dla nas. Kiedy modliłam się za niego i dostałam informację że nie żyje, ktoś dopisał w smsie – „gra już Panu Bogu na gitarze”…Marcina nie da się zapomnieć…
– Monika Sadowska z KRP

Podziwiałem pokorę Maziego, która jest cechą obcą osobom publicznym, a taką był w społeczności lokalnej śp. Marcin. Na spotkaniach małej grupy dzielenia nie było widać u niego wyniosłości, ale on wnosił wiele mądrości, inspirując pozostałych do dzielenia się Słowem Bożym.
Dziękujemy Ci Marcinie za dobro i mądrość, jaką wniosłeś do naszej grupy starszych mężczyzn. Niech Pan wynagrodzi Ci tysiąckrotnie za wszelkie wyświadczone dobro.
Będzie nam Ciebie brakowało. Wstawaj się za nami u Pana i upraszaj Ducha Świętego o Jego Światło dla nas.
– Jerzy Sidorowicz z WJD

Mazi był cudownym kumplem – przybranym bratem – danym mi od Opatrzności na najtrudniejszy czas w moim życiu. Wspaniale się z Mazim muzykowało, tworzyło mega klimat na scenie. Kontakt z Nim był zawsze odskocznią od codzienności, przeciętności. Jego niepowtarzalna radość z drobnych rzeczy, pasja do życia, umiejętność dogadania się dosłownie z każdym. Jego dystans do świata, siebie samego, niespotykana umiejętność spełniania własnych marzeń. Mazi to człowiek, którego nikt nigdy nie zastąpi. Dzięki Niemu, dzięki kontaktowi z Nim zawsze stawałam się szczęśliwsza i uśmiechnięta. Z Marcinem nie było smęcenia, czy narzekania. Wspaniały człowiek. Przytulam mocno Mamę Marcina i bardzo jej współczuję
– Kaśka W.

Chcę podzielić się moją refleksją nt śmierci Marcina. Przypomniała mi ona, jak kruche jest ludzkie życie i dotknęła mego serca… Od razu po Jego odejściu pojawiło się postanowienie, aby nie zwlekać wobec bliskich tylko przebaczać, a swoją dumę i upartość schować w kieszeń.
Marcina nie znałam blisko, ale przez wspólne przebywanie na spotkaniach dał poznać się jako ten, który zawsze ma uśmiech i zna żarty. Miał swoje powiedzonko, gdy ktoś coś opowiadał: „O masz!” …i wtedy wszyscy się śmieli ☺☺
Marcin umiał też przyznać się do błędu,  grzechu, a nawet zapłakać szczerze, przyjmując Słowo Boże do serca.
Nie raz poruszyły mnie Jego świadectwa i były nauką dla mnie.
Dziękuję Bogu za Jego osobę, talenty, posługę w WJD, audycje „Drogami młodości”, wspólne Wieczory Chwały, spotkania i rekolekcje.
Marcinie, jesteś w naszym sercu i pamięci. Odpoczywaj w pokoju i módl się za nami, byśmy kiedyś w wieczności mogli wspólnie cieszyć się z naszym Panem. Amen!!!
– Marlena Kobuszewska z WJD

Dziękuję Panie Jezu za to, że mogłam poznać tak wspaniałego człowieka. Dziękuję Panie Jezu za to, że mogłam uwielbiać Ciebie wspólnie z Marcinem na Wieczorach Chwały, rekolekcjach, spotkaniach WJD oraz Ewangelizacji nad Jeziorem Białym. Dziękuję Panie Jezu za każdą krótką chwilę rozmowy z Marcinem we Wspólnocie. Dziękuję za to Serce, które Marcin wniósł do Wspólnoty. Dziękuję za talent grania, którym obdarowałeś Marcina, za każdy szczery uśmiech naszego Brata, za cudowne poczucie humoru, za to że Marcin mógł doświadczyć Twojej Miłości. Dziękuję Panie Jezu za to, że Marcin jest już u Ciebie i wstawia się za nami.
Żegnaj, do zobaczenia w Niebie Bracie. Czekaj tam na nas. Żyjesz i żyć będziesz dopóki żyjesz w nas.
– Ola Garwolińska z WJD

Drogi Kolego wspaniały Człowieku odszedłeś z tego ziemskiego padołu…. Już sobie nie pogawędzimy na różne tematy w redakcji , nie pożartujemy z sarkazmem i dystansem do świata. .. Nie dowierzam , że mogłeś tak nagle wybrać się w daleką podróż, przecież jeszcze we wtorek rozmawialiśmy i testowaliśmy Twój nowy nabytek. Pozostaje tylko wielki żal … Do zobaczenia. Znowu się kiedyś razem pośmiejemy
– Marcin

Mazi mój brat od serca i ducha…
Nie da się wyrazić w prostych słowach jakim wyjątkowym człowiekiem posłanym przez Boga byłeś.
Mazi dziękuję Ci przede wszystkim za to, że mogłam być Twoją siostrą, dziękuję za Twoje zrozumienie, za miłość i wyrozumiałość jaką mnie obdarzałeś. Za to, że poprosiłeś byś mógł być moim bratem… jednocześnie autorytetem w wielu sprawach…
Byłeś człowiekiem pełnym Ducha i Bożej miłości… obdarzony wyjątkową mądrością… dziękuję za każdą rozmowę, za każde wsparcie… ale też za Twoje poczucie humoru. Duch Święty dawał Ci wyczucie, a Bóg wlewał w twe usta swoje słowa, dzięki czemu zawsze mówiłeś w punkt!
Dzięki za Twój talent, ze Twój głos. W nich było czuć Twoją Miłość do Ojca w Niebie!
Dziękuję, że mogłam się od Ciebie uczyć.
W moim sercu pozostaniesz na zawsze !
Czekaj tam na nas… Czekaj na mnie i wypraszaj łaski dla naszego zbawienia.
Mazi wiem, że jest Ci już dobrze.
– Renata Brandyk z WJD

Z Marcinem znałam się ponad 16 lat. Dzięki Niemu poznałam muzykę chrześcijańską. Razem z naszym wspólnym kolegą Jackiem tworzyliśmy portal ewangelizacyjny. Pamiętam nasz szalony wyjazd na koncert Michaela W.Smitha do Rygi. Dwa lata temu spotkaliśmy się na Targach Książki Katolickiej i byliśmy umówieni na kawę i pogaduchy ….
– Joanna Kopyść

Mam pragnienie podzielenia się, tym, co wprawdzie otrzymałem dla siebie, ale to silniejsze ode mnie i dlatego muszę wypowiedzieć to „na głos”.
Modląc się w piątek modlitwą różańcową (tajemnicą bolesną) i rozważając Mękę Pana Jezusa Chrystusa w intencji brata naszego zmarłego Marcina usłyszałem w piątej tajemnicy takie słowa: „Nie martw się. On jest w Mojej Chwale”.
Wiem, że jest blisko Jezusa i błogosławi nam, a Jego duszę otacza światło miłości.
Chwała Tobie Panie !
– Piotr Mądry z WJD

Dzięki audycjom Marcina muzyka chrześcijańska stała się mi bliska. On pokazał mi, że można wielbić Boga nie tylko słowami, ale tez muzyką.
– Leszek Niedziółka

Byłeś dla nas inspiracją…i pozostaniesz w naszych sercach. Graj Panu na Wysokościach!
– Wspólnota Uwielbienia „Jemu Chwała”

Pięknie żył, zostawił przepiękne świadectwo, jest moją inspiracją. On nie ewangelizował, On był ewangelizacją.
– Magdalena Kotowska

Przyjacielu…. Bo nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś życie oddaje bym (ja i wy) mógł żyć…
– Paweł Mazurek

Dziękuję Marcinie za to, jaki byłeś i jakie miałeś wielkie serce. Trudno mi uwierzyć, że Ciebie już nie ma z nami. Odpoczywaj w pokoju wiecznym.
– Jarosław Gałecki

Bez Marcina nasza redakcja nie będzie już taka sama. Trudno nam mówić o nim w czasie przeszłym i pogodzić się z jego odejściem. Pracowałyśmy z Marcinem przez kilka lat i spędzałyśmy z nim po wiele godzin każdego dnia. Był zawsze pogodny i optymistycznie nastawiony do świata i ludzi. Jego żarty, ciekawe opowieści, relacje z podróży krążą w naszych głowach. Mamy wrażenie, że wciąż słyszymy brzmienie jego głosu i śmiech. Praca z Marcinem była przyjemnością. Bardzo nam go brakuje.
– Koleżanki z Radia Eska

Dzwoniłam do Marcina dzień przed śmiercią z zapytaniem, czy widzimy się za miesiąc na moim ślubie we Wrocławiu. Szkoda, że wtedy nie odebrał. Na drugi dzień pisałam mu na fejsie w tej samej sprawie… później okazało się, że właśnie był na stole operacyjnym… Maziego znałam krótko, bo jakieś półtora roku. Później wyjechałam „za chlebem” na Dolny Śląsk. Do WJD trafiłam też dzięki Maziemu. Po rocznych misjach ewangelizacyjnych w Anglii, powrót do Siedlec był trudny. Ja przeszłam transformację duchową i nikt mnie nie rozumiał. Natrafiłam na Wieczór Chwały, a że wcześniej Gospel też mnie popchnął do Boga, historia się powtórzyła i tym samym uwielbienie na WCH pchnęło mnie do WJD. Tam poznałam wspaniałych ludzi i pomimo, że byłam tam krótko, do dziś jesteśmy blisko (mimo całej tej odległości). Dziękuję Bogu, że dzięki uwielbieniu trafiłam na WJD, dziękuję za Maziego – On zagrał i tym mnie przyciągnął na lepszą stronę mocy❤️🙏🏻
– Beata Jaszczuk

W weekend przed śmiercią Mazi wrzucał relacje z podróży. Miałam Mu napisać, że  się mijamy, bo ja właśnie do Siedlec jadę, ale że może kiedyś uda się spotkać… i że generalnie, to tęskno mi za tamtym czasem spędzonym w diakonii muzycznej WJD, bo był on chyba jednym z lepszych (o ile nie najlepszych) w moim życiu. Jakoś tak mnie natchnęło, żeby podziękować za to. Ale jak to zwykle ja, rzadko słucham natchnień. Więc tego nie zrobiłam … Dlatego piszę teraz, żebyście wiedzieli, jak wiele zawdzięczam Wspólnocie i wspólnemu uwielbieniu. Myślę, że pewnych sytuacji, które mnie później spotkały mogłabym nie przeżyć, bez fundamentu jaki dostałam w WJD.
Chyba dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jak niesamowitym człowiekiem był Mazi i że wielką łaską było go spotkać. Jak wiele wniósł w moje życie, mimo że znaliśmy się w sumie dosyć krótko. Nie pozostaje mi nic innego, jak „przyuwielbić” Najwyższego i podziękować za tak wspaniałego człowieka, jakim był Mazi.
Mam nadzieje, że jeszcze uda się kiedyś razem zaśpiewać. Trzymajmy się mimo wszystko radośnie, bo mamy Tam niezłego orędownika ❤️.
– Monika Zielińska

Z Mazim, przy każdym spotkaniu, celebrowaliśmy ŻYCIE – czy to żartami, śmiechem do rozpuku, cytatami z Barei, dobrą nalewką, czy kraftem, wielogodzinnymi rozmowami o Słowie Bożym, ewangelizacji i muzyce. Żałoba to coś ostatniego, co Marcin by chciał. ŻYCIE – na zawsze zapamiętam Maziego, jako człowieka, który był calutki za życiem. Do ostatniego włosa. 😉 więc żyjemy dalej i gramy dalej.
– Łukasz Jaszczuk

Mazi przewijał się przez moje życie od dawna. Najpierw przez moją siostrę w Ruchu Światło Życie, później przez warsztaty muzyczne że Światełkiem, w końcu znów nasze drogi skrzyżowały się w diakonii muzycznej WJD. Wkurzał się na nas, wokalistki i jednocześnie cieszył się nami. Chciał zawsze, żeby było jak najlepiej. Profesjonalnie. Jego śmiech, bardzo charakterystyczny rozwiewał chmury. Jego poczucie humoru, anegdoty, zawsze rozwalały system. Jego świadectwo wywoływało ciary i wdzięczność za dar życia. Teraz widzę, że choć był gdzieś obok, nie byliśmy super bliskimi przyjaciółmi, jak wiele wniósł do mojego zycia jako pasjonat i znawca muzyki uwielbieniowej, którą mnie zaraził. Był bliski, jak brat, jak wujek Mazi. Mazi, wierzę, że będziesz się za nami wstawiał na Górze, szczególnie w sprawach rozwoju muzyki Uwielbienia. Mam takie poczucie, że teraz zacznie się dziać, bo Mazi jeszcze ostatniego słowa nie powiedział, i będzie nam tu wypraszal łaski na szerzenie Chwały Pana przez muzykę. A Mazi potrafił załatwić wszystko.
– Marta Suwara

Wielkie dzięki za piękne pożegnanie Marcina, jakim był jego pogrzeb. Czułem Ducha podczas mszy, też dzięki muzycznym z WJD.
Z Mazim nie miałem kontaktu przez ostatnie dwa lata. Dopiero w tamtym roku kontakt się odnowił. Mieliśmy się spotkać w niedalekim czasie. Brakowało mi go nawet, gdy jeszcze żył. Bałem się też o niego, kiedy sprzedał swoją gitarę. Dobrze, że pracował nad płytą, bo to mnie uspokoiło, że robi to co lubi.
Może to głupie, ale będąc na jego mszy pożegnalnej poczułem, że żegnamy świętego. Autentycznie. Nie wiedziałem, że miał taki wpływ na nas wszystkich.
Zrobiłem sobie rachunek jaki wpływ miał na mnie Mazi. Bezpośrednie? Kupa śmiechu, trochę frustracji. Pośrednie? Ogromne duchowe wsparcie, bo to Mazi pokazał mi muzykę uwielbieniową i rozpalił we mnie zapał do poszukiwań nowych nut i cieszenia się muzyką. To dało mi siłę w ciężkich czasach, a w dobrych czułem się „kuloodporny”. To dzięki Maziemu. Modlę się za jego wstawiennictwem, abym potrafił w duchu modlić się nieustannie.
Jeszcze raz dzięki za wszystko.
– Bartek Ciok

Oj Mazi… zaczęło się od mojego strachu (że gram słabo, a On tak ogarnia wszystko), a skończyło się na wielogodzinnych szczerych rozmowach przy czymś mocniejszym. Stał się dla mnie, od starszego kolegi (prawie „per Pan”) do szczerego przyjaciela, któremu mogę wszystko powiedzieć bez ryzyka, że potępi czy będzie patrzył z tekstem „coś ty gowniarzu w życiu nawywijał”. Ach Mazi… Poznalem go chyba w 2008 albo wcześniej (nie istotne zupełnie), ale kumulację znajomości i test przyjaźni przeszliśmy razem z Becią (jego narzeczoną) w drodze, w aucie i w hotelach podczas Światowych Dni Młodzieży w Madrycie (2011 rok). To były niezapomniane chwile. Z niewieloma osobami w życiu miałem taki przelot, jeśli chodzi o humor (a jestem wymagający).
Ale wyznam Wam, że jedna z najważniejszych rzeczy w moim życiu to muzyka (wow, ale „halo” ;-)). Mimo, że w większości nie podzielałem jego poczucia estetyki muzycznej, miałem z nim niesamowity przelot podczas grania na Wieczorach Chwały. Czasem zakrawało to (powiem bardzo śmiało z mojej strony i znajomości muzyki wszelakiej) o życiowe światowe granie. To było iście granie godne Chwały Najwyższego. Między innymi to właśnie dzięki graniu z Mazim przybliżyłem się do NIEGO. Dzięki Maziemu nie raz wracałem z ciemnych zakamarków do Jedynej Światłości. To Mazi uświadomił mnie, że to nie sam grzech oddala mnie od Boga tylko ja sam. Dlatego to, że przeniósł się do Świętego Bandu, dla mnie to znak, żeby nieustannie się nawracać już na zawsze. Wierzę też, że to Mazi sam osobiście może się wstawiać za mną, za nami do Najwyższego. Chwała Panu!
– Łukasz Potera