WSPÓLNOTA SZKOŁĄ MIŁOŚCI


We WSPÓLNOCIE JEDNEGO DUCHA jestem już od czterech lat. Wszystko zaczęło się od Wieczoru Chwały, na który wybrałam się z koleżanką. Byłam wtedy w opłakanym stanie, gdyż boleśnie przeżywałam niespełnione uczucie miłości do chłopaka.

Na Wieczorze Chwały bardzo mocno odczułam działanie Ducha Świętego. Zostałam przez Niego wewnętrznie pocieszona i umocniona. Następnie odbyłam Rekolekcje Ewangelizacyjne Odnowy, które przyniosły dobre owoce. Z perspektywy czasu widzę, że Bóg zaprosił mnie do tej wspólnoty po to, by mnie nauczyć MIŁOWANIA. Mam ku temu wiele okazji. Wspólnota jest prawdziwą szkołą miłości: BOGA – BLIZNIEGO – SIEBIE SAMEGO.

Ta nauka jest bardzo wymagająca. Wiele razy słabo zdawałam, bądź zupełnie nie zaliczałam egzaminów z miłości. Dobrze że Miłosierny Bóg przewidywał poprawki 🙂 Często na przemian doświadczałam wzlotów i upadków. Pomimo wszystko dostrzegam drobne kroki na drodze miłości, które z pomocą łaski Bożej już poczyniłam. Moim największym dążeniem jest osiągnięcie świętości i pociągnięcie jak największej liczby ludzi do świętości. Wierzę, że realizując to dążenie pod wieczór swego życia przyniosę Bogu wielką chwałę. Uświęcenie chcę osiągnąć krocząc razem z braćmi i siostrami we wspólnocie, kształtując umysł Słowem Bożym, umacniając serce Sakramentami.

Pamiętam, że na samym początku we wspólnocie urzekła mnie atmosfera wypełniona uwielbieniem Boga i radosnym śpiewem. Spodobało mi się radykalne nauczanie kapłana, a szczególnie wcielanie w życie eucharystycznej postawy dziękczynienia. Bliskie stało się dla mnie także nauczanie maryjne prowadzone przez lidera. Klimat wspólnoty mocno współgrał ze słowami: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem Wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1Tes 5,16-18). We wspólnocie poczułam się jak w domu rodzinnym, gdyż zostałam wychowana od dzieciństwa przez moją mamę i dziadków w duchu eucharystyczno – maryjnym. Częsta Msza Św. i Różaniec są moim rodzinnym dziedzictwem. Trwanie we wspólnocie nauczyło mnie spotykać, poznawać i MIŁOWAĆ JEZUSA obecnego w Słowie Bożym. Wcześniej rzadko sięgałam po Pismo Święte. Dopiero dzielenie w kręgu biblijnym przyniosło doświadczenie, jak „żywe jest  Słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr.4,12).

We wspólnocie poznałam dużo wartościowych osób. Zyskałam nowych przyjaciół. Doświadczyłam, jak pośród wielkiej różnorodności ludzkiej można budować jedność i miłość. Odczułam, że dzięki łasce Bożej przeciwieństwa potrafią przyciągać się i uzupełniać a nie odpychać. Zobaczyłam, że to co po ludzku może nas oddzielać we wspólnocie ducha potrafi nas połączyć. Wspólnota stała się dla mnie domem Ojca, który gromadzi w jedno rozproszone dzieci. Spotkania, rekolekcje, warsztaty stały się dla mnie źródłem wzajemnego ubogacenia. Zabawy, ogniska, spływy kajakowe stały się miejscem wesela i odpoczynku. Ewangelizacja stała się sposobnością do dawania osobistego świadectwa o Jezusie Chrystusie.

Wspólnota stworzyła mi wiele możliwości do tego, by realizować przesłanie miłości – „jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnicie prawo Chrystusowe” (Ga 6,2). Nauczyła mnie przyjmować i nosić na sobie problemy, choroby, słabości i grzechy ludzi. Wchodząc w bliskie relacje międzyludzkie doświadczałam także wielu zranień. Wtedy Bóg uczył mnie MIŁOWAĆ DRUGIEGO CZŁOWIEKA w sposób dojrzały. Zło zwyciężać dobrem. Otwierać się na przebaczenie i pojednanie. „Albowiem, kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego” (1J.4,20-21).

We wspólnocie kierując się słowami Jezusa: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32) doświadczyłam owoców płynących z poznania siebie. Prawda o sobie wyzwoliła mnie z licznych kompleksów. Zobaczyłam swoje mocne strony. Ujawniły się we mnie dary, talenty, charyzmaty. To bogactwo, które mogę wykorzystywać do posługi dla chwały Bożej i pożytku ludzkiego. Poznałam też słabe strony mojej osoby. Swoje wady i słabości. To wszystko, nad czym muszę pracować, by z pomocą łaski Bożej zamieniać w zalety i cnoty. Pozytywny jest fakt o tym, że ubóstwo skutecznie uczy mnie pokory.

We wspólnocie usłyszałam także dobrą nowinę o tym, jak bardzo jestem kochana przez Boga nawet z moimi ograniczeniami, słabościami i grzechami. Skoro Bóg umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie to jestem wezwana do tego by akceptować i MIŁOWAĆ SIEBIE taką, jaka jestem, ze wszystkim, co jest we mnie dobre i złe. Pocieszeniem jest dla mnie obietnica, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi którzy są powołani według Jego zamysłu” (Rz.8, 28).


Emilia