„Uzdrowienie opętanego i chorych”

Jeszcze nigdy nie było na świecie tyle cierpienia, co dzisiaj – narzekają niektórzy. I niejednemu chrześcijaninowi, który usłyszy te słowa, przyjdzie może ochota powiedzieć: niechaj ludzie narzekają, niech gotują się we własnym sosie, aby na swojej skórze mogli się przekonać, dokąd prowadzi droga bez Boga… To im nie zaszkodzi. Niech na sobie doświadczą, czym jest nienawiść, jeśli nie przestrzegają Chrystusowego przykazania miłości. Niech zamęczają się nerwową gonitwą i troską o jutro, jeśli nie ufają Ojcu, który karmi ptactwo i odziewa lilie polne. Niech wiedzą, czym jest psychopatia i histeria, jeśli nawet nie chcą słuchać o Bożym przykazaniu odnoszącym się do czystości. Dosyć! Tak nie można! To nie jest duch Chrystusa! W Ewangelii czytamy: „A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza”. Prawdą jest, że wielu zniszczyło swoje życie i niszczy je w innych. Nie zawsze robią to ze złej woli. Często są zmęczeni i strudzeni błądzeniem i pomyłkami, jak stado, którego nie ma kto na czas ostrzec i uchronić przed niebezpieczeństwem. Jest także i nasza wina w tym, że dzisiejszy świat jest pełen ludzi nieszczęśliwych, chorych i rozgoryczonych; wina nas, zwykłych wierzących, którzy żyjemy z ludźmi, ale nie ukazujemy im swoim dość wyraźnym i pociągającym przykładem czy odpowiednim słowem, jak się zachować, by nie niszczyć swojego życia. Kiedy słyszymy o błędach, pomyłkach i płynących z nich nieszczęściach w świecie, najpierw składajmy ręce i prośmy Pana tak, jak nam poleca…Taka modlitwa jest początkiem każdej solidnej naprawy świata.