Wtorek 10 lutego
„Faryzeusze bowiem i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją (…) Jest jeszcze wiele innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych.”
Nie trzeba się mocno zastanawiać, żeby uświadomić sobie, że ja również myję ręce przed posiłkiem, obmywam kubki i inne naczynia… Więc co złego było w postępowaniu faryzeuszów? A może to w moim postępowaniu jest coś nie tak, bo robię to, co Żydzi z dzisiejszej ewangelii? Tylko co złego może być w przestrzeganiu podstawowych zasad higieny? Choć z drugiej strony patrząc – po co ich przestrzegać? Przecież Jezus powiedział: „A ci, którzy uwierzą (…) choćby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić.” Więc jak się trochę więcej bakterii namnoży w jedzeniu, bo nie umyjemy rąk przed posiłkiem – to przecież nic się nie stanie. Wystarczy tylko, że uwierzymy słowom Pana Jezusa. No tak. Pożartować zawsze możemy, ale przecież wiemy, że nie o to tu chodzi. Odnieśmy się więc do naszych dusz – musimy o nią dbać, pilnować, by zbytnio się nie zabrudziła i obmywać ją podczas sakramentu pojednania. Zewnętrzne pozory naszej czystości nic nie pomogą, jeśli dusza nadal pozostanie brudna. Co z tego, że innych będziesz pouczał, zachowywał czystość przedmałżeńską czy w małżeństwie, jeśli twoje myśli takie nie są? To, że będziesz uśmiechał się do rodziców, a w sercu będziesz im złorzeczył, nie oznacza, że nie złamiesz czwartego przykazania. Przykładów jest wiele. Ale to, co najważniejsze – nie to jak widzą cię inni świadczy o twojej świętości, lecz to, co masz w sercu a czego inni mogą nie dostrzegać. Kierując się Bożą Miłością, nie zawsze będziesz doceniony czy zrozumiany, ale wręcz możesz być otwarcie krytykowany. Dla kogo więc są twoje czyny – dla Boga czy dla ludzi? Panie, dodaj mi odwagi, bym śmiało postępował według Twojej Miłości. Obmywaj moją duszę – niech stanie się czysta jak Twoja krew i niech podąża ku Tobie.