Wtorek 18 czerwca

 

A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak, będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.”

 

Po raz kolejny Jezus daje słowo, które jest wymagające i nie odzwierciedla dominujących trendów we współczesnych odniesieniach. Jaki jest sens miłości nieprzyjaciół i czynienia dobrze tym, którzy świadomie lub pośrednio nas krzywdzą? Gdy tylko zasłonimy Jezusa w całym przekazie nie zrozumiemy nic z tego, o co chodzi naszemu Panu. Kto uważa siebie za chrześcijanina ten w jakiś sposób należy do Chrystusa i upodabnia się do Jego sposobu życia, myślenia, kochania i działania. Kluczem do zrozumienia tego przykazania miłości jest ogromna miłość Jezusa do nas. Ale nie tych katolików od święta, wymalowanych, pachnących, wystrojonych, aby innym pokazać jacy są świetni. To nie chodzi o jakiś pokaz. Tu chodzi o nasze życie i nasze odniesienia do bliskich, których najtrudniej jest kochać, bo dobrze ich znamy, wiemy jak i ile nam wyrządzili krzywdy. W jaki sposób mamy im okazywać miłość? Nie będziemy tego wiedzieli, dopóki samy nie zobaczymy tego, jak Bóg nas ukochał, gdy grzeszyliśmy, gdy odrzucaliśmy Jego miłość. Święty Paweł przybliża miłość Boga w najprostszy sposób: „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. (…) Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.” (Rz 5, 6.8.) Jaka będzie moja odpowiedź na taką miłość? Czy będę miał na tyle otwarte serce, by uczynić coś dobrego komuś, kto krzywdzi mnie w jakiś sposób? Czy odczuwam stan bycia synem bądź córką Boga w sytuacji, kiedy przełamuję swój opór i okazuję miłość takim osobom? To jest trudny wybór, ale jednocześnie życiodajny i uwalniający nas ze skorupy własnej doskonałości i lęku podszytego urażoną dumą. Im więcej będzie w nas miejsca na miłość Jezusa, tym wyraźniej będziemy widzieć głód miłości tych, którzy nam źle życzą i prześladują nas. Oni prześladują nas, bo nie poznali właśnie tej prawdziwej miłości, nie otrzymali jej w odpowiedniej ilości. To, co dzieje się w twoim domu, w pracy, wśród różnych znajomych nie jest przypadkowe. Właściwie nie jesteś z przypadku, ale z wyboru Boga, by być pierwszym apostołem Bożej miłości w tym środowisku, w jakim żyjesz. Twoja misja jest tam, gdzie jesteś i żyjesz. Niech Duch Święty działa z mocą i miłością przez nas i wokół nas, byśmy nie bali się otworzyć serca i ręki z miłością do braci i sióstr zgłodniałych dobra w świecie. Maryjo, Matko Jezusa z Nazaretu, prowadź nas przez cichość i pokorę do braci i sióstr, by oni mogli zaznać szczęścia w spotkaniu z Jezusem, który daje nowe życie!