Wtorek 26 marca
„Piotr podszedł do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?” Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.”
To jest wysoka poprzeczka jaką nam postawił Jezus. To pewnie zmroziło krew w żyłach Piotra, gdy usłyszał ile razy ma przebaczać swemu bratu. Gdy tak odbieramy słowa Jezusa po „swojemu”, to rzeczywiście mamy powód do załamania, bo sami z siebie nie mamy na tyle wyrozumiałości, cierpliwości, stałości w postawie przebaczania… To nie raz bardzo nas kosztuje, żeby choć raz dobrze przebaczyć naszemu winowajcy… Powtarzamy sobie w duchu: „Ileż można przebaczać to samo? Czy ktoś sobie lekceważy mnie? Czy w ogóle słowo „wybaczam” ma sens w dzisiejszym świecie, kiedy liczy się tylko to, co moje, aby jak najwięcej zagarnąć dla siebie?”. Po ludzku jest to bodajże najtrudniejsze zadanie do wykonania i poniekąd mało opłacalne, bo trzeba również ukorzyć się przed bliźnim i darować mu winę. Bóg jednak uzdalnia nas do przebaczenia nie tylko ilościowego, ale przede wszystkim do jakości tego przebaczenia, które sięga głębin serca, gdy czujemy to, że nasze serce się kraje.. Bóg nam zawsze przebacza nasze winy i to bardzo szybko. W przeżyciu przebaczenia w sakramencie pojednania mamy żywe doświadczenie tej darmowej miłości Boga, który bierze na siebie nasze winy i wymazuje z naszego konta zaciągnięty dług grzechu. Ten dar przebaczenia ma się w nas rozwinąć w postaci przebaczenia urazów i win naszym bliźnim, żeby nikt z nas nie skończył tak, jak ten nielitościwy dłużnik z przypowieści Jezusa. Bóg się nigdy nie męczy przebaczeniem, więc każdy z nas może, przez wiarę i miłość, przebaczać zawsze i wszystko swojemu winowajcy. Duchu Święty, przełam w nas harde serce, odnów nasze serce, abyśmy wielkodusznie przebaczali naszym braciom i siostrom, to co nas rani i boli, tak jak nam zawsze przebacza kochający Bóg Ojciec!